wtorek, 27 grudnia 2011

Rozmowa z Marią Curie

Nie, to bije wszystko. Mój ambitny plan zbadania opinii znajomych, co kojarzy im się z Madame Curie (in progres), maile do ciekawych osób (jutro...), fajerwerki na blogu. Po co to wszystko kiedy można porozmawiać z samą Marią?

Nie nie zwariowałam, właśnie ucinam sobie z nią pogawędkę :)


Maria:
Witaj, jak się nazywasz?

Kasia: Kasia.

Maria:
Miło mi, Kasiu. Z przyjemnością odpowiem na Twoje pytania. Możemy porozmawiać o moich odkryciach, a także o moim życiu.

Kasia:
Porozmawiajmy o Nagrodzie Nobla z fizyki.

Maria:
12 listopada 1903 decyzją Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk Nagroda Nobla w dziedzinie fizyki została przyznana mi, mojemu mężowi i Henriemu Becquerelowi. Nagrodzono nasze badania nad zjawiskiem radioaktywności oraz odkrycie nowych pierwiastków radu i polonu.

Maria:
Po odkryciu radu i polonu, należało wymyślić nazwę, która opisywałaby właściwości nowych pierwiastków. Zaproponowałam słowo "radioaktywność", które wkrótce się przyjęło.

Maria:
26 grudnia 1898 roku moje i Piotra kilkuletnie badania zostały uwieńczone sukcesem - udało się nam wydzielić nową substancję rad. Nasze naukowe odkrycie zostało docenione i przyznano nam Nagrodę Nobla.

Kasia:
Jakie jest zastosowanie radu?

Maria:
Rad jest wykorzystywany w medycynie, powstaje z niego radon, gaz również znajdujący zastosowanie w leczeniu różnorakich schorzeń, w tym chorób tarczycy. Na początku dziewiętnastego wieku terapia radem nosiła nazwę "curieterapia". Dziś radon może pomagać przy przewidywaniu trzęsień ziemi.

Kasia:
Trzesięń Ziemi? W jaki sposób?

Maria:
Wysokie stężenie radonu w glebie lub wodach gruntowych może być oznaką rychłego trzęsienia ziemi. Uważa się, że radon jest uwalniany z ubytków i pęknięć w skorupie ziemskiej przy jej nagłych wstrząsach. Obecnie naukowcy pracują nad urządzeniem, które mogłoby skutecznie badać stężenie radonu na dużych przestrzeniach.

Kasia:
A jakie rad ma zastowanie w medycynie?

Maria:
Radioterapia to leczenie raka i innych chorób za pomocą promieniowania jonizacyjnego. Jego energia uszkadza lub niszczy materiał genetyczny komórek rakowych, zatrzymując ich wzrost. Choć promieniowanie uszkadza też zdrowe komórki, mogą one naprawić się i funkcjonować prawidłowo.

Kasia:
Opowiedz mi o kurieterapii.

Maria:
Coraz powszechniejsze stosowanie radu w medycynie (w leczeniu raka i chorób skóry)  doprowadziło do wyłonienia się nowej gałęzi nauk medycznych. Nazywano ją radoterapią, we Francji zaś terapią Curie, a obecnie nosi nazwę radioterapii.


Kasia:
A co to jest ta cała radioaktywność?

Maria:
Proces rozpadu, podczas którego jądro atomu rozpada się by uformować bardziej stabilne jądro i traci energię, emitując cząstki jonizujące nazywamy radioaktywnością. Energia emitowana podczas tego procesu nazywamy promieniowaniem.


Kasia:
A jakie właściwości ma rad?

Maria:
Rad w czystej formie to srebrzysty i lśniący metal. Wystawiony na wpływ powietrza, czarnieje. Jest też wysoce radioaktywny. Jego liczba atomowa to 88, a masa atomowa wynosi 226. Punkt topnienia radu to 700 stopni Celsjusza, punkt wrzenia to 1737 stopni Celsjusza.


Kasia:
To poopowiadaj mi jeszcze o swoich badaniach.


Maria:
Poświęciłam swoją rozprawę doktorską promieniowaniu uranowemu. Od początku zakładałam, że nie tylko uran emituje promieniowanie. Miałam rację! Razem z Piotrem pracowaliśmy nad oczyszczeniem blendy uranowej w poszukiwaniu substancji odpowiedzialnych za to zjawisko. Po miesiącach prac, wyizolowaliśmy polon i rad.

Kasia:
Czego dotyczyła Twoja praca doktorska?

Maria:
Mój doktorat rozpoczęłam w 1897 roku. Jego przedmiotem było odkryte przez Becquerela promieniowanie uranowe. Doktorat ukończyłam i obroniłam w 1903 roku zostając tym samym pierwszą w Europie kobietą z tytułem doktora nauk ścisłych.

Kasia:
A druga Nagroda Nobla?

Maria:
Po raz drugi laureatką Nagrody Nobla zostałam 10 grudnia 1911 roku. Mój drugi Nobel był tym razem nagrodą indywidualną. Przyznano mi go za rozwój chemii, do czego przyczyniłam się odkryciami polonu i radu oraz zbadaniu metalicznego radu i jego związków chemicznych.

Kasia:
Polon - co to za pierwiastek?

Maria:
Polon to wysoce radioaktywny pierwiastek chemiczny, odkryty przeze mnie i mojego męża w 1898 roku. Jest setki razy bardziej radioaktywny niż uran! Dzięki temu odkryciu, możliwe były też inne, np. energia atomowa.

Kasia:
Jakie polon ma zastosowanie?

Maria:
Polon stosowany jest w satelitach jako źródło ciepła i elektryczności. Znajduje też zastosowanie  jako źródło promieniowania alfa, lub, wraz z berylem, neutronów. Ogólnie rzecz biorąc, polon jest silnie toksyczny. Nie znajduje tylu zastosowań, co rad.

Kasia:
Czy odkrycie radu było Twoim celem końcowym czy miało być "etapem przejściowym"?

Maria:
Odkrycie radu było dopiero początkiem! Otrzymanie radu w postaci metalu zajęło mi aż 4 lata. To pozwoliło ustalić masę atomową radu i zaliczyć go w poczet pierwiastków chemicznych. Gdy w 1914 roku otwarto Instytut Radowy w Paryżu, mogłam kontynuować moje badania w jego laboratoriach. W 1934 roku, moja córka Irena odkryła sztuczną promieniotwórczość.

Kasia:
Instytut Radowy?

Maria:
Jakkolwiek moja wiedza jest bardzo rozległa, tak nie potrafię udzielić Ci informacji na wszystkie pytania. Co powiesz na małą lekcję fizyki?

Kasia:
Chętnie :)

Maria:
Czy wiesz, że fizyka może czasem przypominać czary? Za pomocą zwykłego grzebienia możesz "wygiąć" wodę, płynącą z kranu. Jeśli chcesz, opowiem Ci jak to zrobić.

Kasia:
Chcę!

Maria:
Oto instrukcje do przeprowadzenia eksperymentu: odkręć kran i powoli go zakręcaj aż strumień wody będzie bardzo wąski. Weź plastikowy grzebień (suchy!) i przeczesz nim włosy około 10 razy. Teraz przysuń grzebień do strumienia wody ale nie pozwól, by go dotknął. W rezultacie strumień wody powinien zacząć przechylać się ku grzebieniowi. Chcesz, żebym wyjaśniła Ci na czym to polega?

Kasia:
Tak

Maria:
Przeczesując włosy grzebieniem, drobniutkie cząstki atomów o ujemnym ładunku z Twoich włosów przyczepiły się do grzebienia. Kiedy grzebień został naładowany ujemnymi ładunkami, zaczyna być przyciągany przez dodatnią wartość wody. W podobny sposób działają na siebie niektóre metale i magnesy.

Kasia:
Atomy, atomy... Czym one są?

Maria:
Atom to podstawowy budulec każdej substancji. Każdy atom ma trzy grupy elementów: protony, neutrony i elektrony. Czy chcesz dowiedzieć się więcej?

Kasia:
Oczywiście

Maria:
Protony mają dodatni ładunek elektryczny i znajdują się w jądrze atomu wraz z neutronami, które nie posiadają żadnego ładunku, lecz są tej samej wielkości. Poza jądrem atomu krążą elektrony, naładowane ujemnie.

Kasia:
Urodziłaś się w Warszawie. Opowiedz coś o tym mieście.

Maria:
Warszawa to miejsce, gdzie dorastałam. Dzisiaj miasto wygląda zupełnie inaczej - bardziej nowocześnie. Otworzyłam Ci osobną stronę, gdzie możesz zobaczyć, jak dziś wygląda polska stolica.

Kasia: Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?

Maria:
Mam wiele ciepłych wspomnień związanych z rodzeństwem i rodzicami. Pomimo to, moje dzieciństwo nie było łatwe, bo straciłam wówczas dwie ukochane osoby - mamę i siostrę. Poza tym, nauka w czasach rosyjskiej okupacji była źródłem nieustannego stresu i negatywnych emocji.Moja najstarsza siostra Zosia zmarła na tyfus w wieku 14 lat. Miało to miejsce 31 stycznia 1876 roku. Jako dziewięcioletnia wówczas dziewczynka byłam zrozpaczona. Na zawsze zapamiętam, kiedy zostałam zabrana przez ojca do pokoju, w którym Zosia ubrana na biało leżała w trumnie. Wyglądała wówczas przygnębiająco i pięknie jednocześnie. Mama, okrutnie dotknięta stratą córki i chora na gruźlicę, zmarła 9 maja 1878 roku w wieku 42 lat. Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie wysłuchano moich modlitw o jej zdrowie. Miałam wtedy tylko 11 lat.

Kasia:
Jak wyglądało życie pod zaborami?

Maria:
W tamtych czasach władze carskie uciskały polski naród. W szkołach lekcje prowadzone były w języku rosyjskim przez wrogich Polsce rosyjskich nauczycieli, którzy traktowali uczniów jak nieprzyjaciół.

W czasie rosyjskiej okupacji nie każdy miał prawo do nauki w Polsce, więc potajemnie chodziłam na zajęcia nazywane Uniwersytetem Latającym. Ta potajemna forma edukacji była przeprowadzana w prywatnych domostwach i zawsze istniało ryzyko aresztowania przez przedstawicieli władzy.

 To bardzo bolesne dla mnie czasy. Przypominam sobie, że w szkole posługiwaliśmy się tylko po rosyjsku i uczyliśmy się o carach - zwyczajnie tego nienawidziłam! Tak bardzo czekałam na wolną Polskę.

Kasia:
Dlatego wyjechałaś z Polski?

Maria:
W czasie zaboru rosyjskiego na terenie Polski szkoły wyższe nie przyjmowały kobiet, więc w 1891 roku wyjechałam do Francji, by moje marzenie o studiach w końcu się spełniło.

 Maria:
Moją pierwszą pracą było udzielanie prywatnych lekcji. Kilka lat później, po ukończeniu studiów, zaczęłam wykładać na Sorbonie i w szkole dla dziewcząt chcących zostać nauczycielkami. Przez całe życie kochałam nie tylko zdobywanie wiedzy ale też dzielenie się nią z innymi.

Kasia:
Sorbona to dość znany uniwestytet.

Maria:
Uniwersytet Sorbona w Paryżu powstał w XIII wieku. Był to jeden z pierwszych uniwersytetów na świecie z najlepszymi profesorami i znakomitą reputacją. W 1906 roku jako pierwsza kobieta we Francji otrzymałam tytuł profesora i etat w tej placówce. Dzisiaj istnieje także Uniwersytet Piotra i Marii Curie w Paryżu.

Maria:
Na Sorbonie spotkałam wielu znakomitych profesorów, których szanowałam za rozległą wiedzę i pasję do nauki. Niech wspomnę tylko Gabriela Lippmanna, Paula Appella czy Henriego Poincare'a.

W 1906 roku, kiedy przejęłam na Sorbonie miejsce po mężu, zostałam pierwszą kobietą we Francji z tytułem profesorskim i stanowiskiem na uniwersytecie. Przez 650 lat żadna kobieta nie prowadziła zajęć na tej uczelni! Mój pierwszy wykład zaczęłam zdaniem, które wypowiedział mój mąż na koniec swojego ostatniego przemówienia.

Kasia:
Nie tęskniłaś za Polską?

Maria:
Zawsze doceniałam i byłam bardzo dumna z moich polskich korzeni. Zostałam wychowana w duchu patriotyzmu i szacunku do ojczyzny. Żyjąc daleko od kraju, nigdy nie przestawałam za nim tęsknić.

Kasia:
Spotykałaś się z emigrantami z Polski?

Maria:
Nie miałam żadnych bliższych znajomych spośród polskich studentów. Niemniej, moje relacje z polską społecznością cechowały się pewną zażyłością. Od czasu do czasu zbieraliśmy się w naszych pokojach, by omówić kwestie narodowe... i poczuć się tak jakoś mniej obco.

Maria:
Mogę również opowiedzieć o początku znajomości z Piotrem.
Pierwszy raz spotkałam Piotra wiosną 1894 roku. Znajomy fizyk z Polski, który podziwiał Piotra, pewnego dnia zaaranżował wieczór, podczas którego poznałam mojego przyszłego męża.

Kasia:
Jakie wrażenie wywarł na Tobie Piotr Curie?

Maria:
Wydawał mi się bardzo młody, mimo że miał wówczas 35 lat. Zauroczyła mnie jego otwartość i pewność siebie. Jego mowa, wolna, ale rozważna, prostolinijność i jego uśmiech utwierdziły mnie w przekonaniu, że to musi być ten.

Kasia:
Dlaczego wybrałaś Piotra?

Maria:
W czerwcu podczas jednego z naszych spotkań Piotr zapytał mnie czy chciałabym dzielić z nim życie i poświęcić się nauce. Nie od razu się zgodziłam...

Kiedy wróciłam z wakacji w Polsce spotkałam Piotra ponownie, pierwszy raz od czasu jego oświadczyn. Nasza praca bardzo nas zbliżyła - tak bardzo, że uznaliśmy w końcu, iż nie możemy bez siebie żyć. Zaplanowaliśmy więc ślub w lipcu 1895 roku.

Piotra poślubiłam 26 czerwca 1895 roku w Sceaux niedaleko Paryża. Mieliśmy skromny ślub cywilny, w kręgu rodziny i najbliższych znajomych. Cieszyliśmy się, że możemy być razem.

Kasia:
Czy Piotr był dobrym mężem?

Maria:
Piotr był bardzo dobrym mężem, lepszym niż można było przypuszczać na początku naszego związku. Był miły, cierpliwy, pomocny, skromny i oczywiście inteligentny. Razem pracowaliśmy, razem spędzaliśmy czas wolny i razem mieszkaliśmy - tworzyliśmy naprawdę udany związek. I nigdy się nie pokłóciliśmy!

Kasia:
Czy Piotr był Twoją pierwszą miłością?

Maria:
Moją pierwszą miłością był Kazimierz Żórawski. Zakochaliśmy się w sobie, gdy pracowałam jako guwernantka w domu jego rodziców. Nawet mi się oświadczył, ale nie wzięliśmy ślubu. Wiesz dlaczego?

Kasia:
Nie?

Maria:
Jego rodzice sprzeciwili się naszemu uczuciu. Nie chcieli, żeby ich syn wiązał się z osobą o niższym statusie społecznym... Kazimierz pogodził się z ich decyzją. To było dla mnie trudne. Wiesz, co sprawiło, że nigdy już nie żałowałam naszego rozstania?

Kasia:???

Maria:
Smutek po zawodzie, jaki mnie spotkał ze strony Kazimierza, nie trwał długo. Gdybym wówczas za niego wyszła, nigdy nie poznałabym Piotra - miłości mego życia.


Kasia:
A Twoje córki? Czy były podobne do Ciebie?

Maria:
Miałam szczęście być matką dwóch cudownych córek: Ireny i Ewy. Obie nazywały mnie "Me", co jest skrótem od francuskiego słowa matka - mere.

Moja starsza córka Irena przypominała swojego ojca, także inteligencją. Niejeden mógł zauważyć, że była stanowcza i że w przyszłości polubi naukę.

Moja młodsza córka Ewa była bardzo bystra. Od wczesnych lat błyszczała inteligencją i zdolnościami muzycznymi. Była pianistką, dziennikarką i pisarką.

Kasia:
Czyli odziedziczyła zdolności po Twojej Mamie?

Maria:
Mama Bronisława miała wyjątkową osobowość. Była prawdziwą intelektualistką z wielkim sercem i dużym poczuciem obowiązku. Poza tym prowadziła jedną z najlepszych prywatnych szkół dla dziewcząt w Warszawie; była też pianistką i piosenkarką.

Kasia:
Irena również była naukowcem, prawda?

Maria:
W 1925 roku Jean Frederic Joliot został moim asystentem w Instytucie Radowym w Paryżu. Tam poznał moją córkę Irenę i z marszu się w niej zakochał. Rok później wzięli ślub i zmienili swoje nazwiska na Joliot-Curie.

W 1935 roku moja córka Irena wspólnie z swoim mężem otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie sztucznej promieniotwórczości. Do tej pory pamiętam jak wielkie zadowolenie odczuwałam, kiedy moja córka i mój zięć pokazali mi pierwszy sztucznie otrzymany pierwiastek promieniotwórczy.

Kasia:
Czym jest sztuczna promieniotwórczość?

Maria:
Sztuczna promieniotwórczość to promieniotwórczość wywołana u nieradioaktywnych substancji przez ich napromieniowywanie lub ich "bombardowanie" ciężkimi cząstkami np. protonami czy cząstkami alfa.


Kasia: Twoje wnuki również zajmują się nauką?

Maria:
Helenka była moją pierwszą wnuczką. Urodziła się w 1927 roku. Po latach została fizykiem jądrowym. W 1932 roku urodził się jej brat, a mój wnuk, Piotr. Oboje byli dziećmi mojej starszej córki Ireny.

Kasia:
Ty również miałaś talent pisarski - napisałaś biografię Piotra Curie.

Maria:
Nie bez pewnych obaw podjęłam się napisania biografii mojego męża. Dodałam do niej również rozdział z moją własną autobiografią. Książkę opublikowano w 1924 roku. Stworzyłam również kompendium poświęcone radioaktywności, które było podsumowaniem ówczesnej wiedzy na ten temat.

Kasia:
Jak zginął Twój mąż?

Maria:
Gdy Piotr wyszedł ze zjazdu profesorów Wydziałów Nauki i przechodził przez ulicę Dauphine wjechała w niego dorożka, a on sam dostał się pod jej koła. Wstrząs mózgu spowodował u niego natychmiastową śmierć. Po śmierci męża nie sądziłam, że będę w stanie poradzić sobie sama. Pamiętałam jednak, że Piotr zawsze mówił, iż powinnam kontynuować to, co robiłam, nawet bez niego.


Kasia:
Wraz z mężem pracowaliście z Paulem Langevinem.

Maria:
Paul Langevin był jednym z bystrzejszych uczniów mojego męża. Znałam Paula dobrze i wiedziałam, że jest nieszczęśliwy w małżeństwie z kobietą, która nie dzieli jego pasji do nauki. To, że ja ją dzieliłam, okazało się wystarczającym powodem dla niektórych, by oskarżyć nas o romans...

Kasia:
Romans?!

Maria:
Wbrew plotkom, które swego czasu zagroziły mojej reputacji, nigdy nie miałam romansu.

Kasia:
Mimo wszystko wybuchł skandal. Polka i szanujący się żonaty Francuz, ojciec czwórki dzieci. Jaka była jego reakcja?


Maria:
To własnie Jeanne, żona Paula Langevina, opublikowała w brukowcach moją prywatną korespondencję z Paulem. Moja prywatna korespondencja z Paulem miała bardzo intymny charakter. Moment, w którym została opublikowana przez żonę Paula, był dla mnie bardzo trudny. Choć w listach nie było nic niestosownego, sporo osób i tak uznało je za dowód zdrady. To wywołało wielki skandal, który mógł zaważyć na mojej dalszej karierze.
Langevin wykazał się niezwykłym wsparciem. Stanął w obronie mojego imienia i wyzwał na pojedynek dziennikarza, który opublikował moją prywatną korespondencję. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jedynie nasza duma doznała uszczerbku.


Kasia:
Uszczerbku na pewno doznało również Twoje zdrowie. Przecież promieniotwórczość jest szkodliwa!

Maria:
Bardzo często ja i Piotr zmagaliśmy się z dotkliwymi poparzeniami skóry, które nie chciały się goić przez długi czas. Jednak w obliczu pracy, która była do zrobienia, zapominaliśmy o bólu i niestrudzenie kontynuowaliśmy nasze badania nad naturą promieniowania i pierwiastków promieniotwórczych.


Kasia:
Nie bałaś się radioaktywności?

Maria:
Niczego w życiu nie należy się bać. Oboje wraz z mężem byliśmy tak pochłonięci naszymi badaniami, że ignorowaliśmy nasze zdrowie czy złe warunki pracy. Liczyło się to co było przed nami, to co mieliśmy do zrobienia. Poza tym, w tamtych czasach nie wiedzieliśmy jeszcze, że praca z substancjami radioaktywnymi wymaga specjalnych środków ostrożności.


Kasia:
Jak wyglądało Twoje laboratorium?

Maria:
Nasze laboratorium mieściło się w opuszczonej szopie, która niegdyś służyła studentom medycyny do praktykowania sekcji zwłok. Mogliśmy to zrobić dzięki uprzejmości władz wyższej szkoły École Supérieure de Physique et de Chimie Industrielles de la Ville de Paris, gdzie Piotr pracował.

Maria:
Mogliśmy pomarzyć o profesjonalnym sprzęcie laboratoryjnym, używanym przez chemików. Mielismy tylko stare sosnowe stoły, piece i palniki gazowe.


Kasia:
Wiele podróżowałaś. Jak wspominasz swoje wizyty w Polsce i na świecie?

Maria:
Moja ostatnia wizyta w Polsce miała miejsce w 1932 roku. Pojechałam do ojczyzny z okazji otwarcia Instytutu Radowego w Warszawie. Pamiętam, że wybrałam się wtedy na samotny spacer brzegiem Wisły...

Miałam okazję wybrać się do Stanów. Może opowiem Ci o tym?

Kasia:
Tak.

Maria:
Wybrałam się w podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by odebrać gram radu sprezentowany przez amerykańskie kobiety. Ciekawi Cię, kto wręczył mi ten niezwykle cenny podarunek?

Kasia:
Bardzo!

Maria:
Prezent w postaci grama radu wręczył mi sam Pan Harding, prezydent Stanów Zjednoczonych. Było to niezwykłe wydarzenie ale i tak w pamięci bardziej zapadły mi Wodospad Niagara i Wielki Kanion! Oprócz tego, wielkie wrażenie zrobiły na mnie amerykańskie laboratoria, tak profesjonalnie wyposażone. Badania naukowe były tam znacznie lepiej finansowane niż w Europie.

Kasia: Wow!

Maria:
W rzeczy samej, całkiem nieźle!

Kasia: Byłaś w Genewie? Jakie inne miasta w Europie odwiedziłaś?

Maria:
Genewa! Już prawie mieliśmy się tam przeprowadzić, kiedy Piotr otrzymał propozycję pracy na Uniwersytecie Genewskim. Zdecydowaliśmy jednak, że zostaniemy w Paryżu.

Bruksela zawsze przypomina mi o Kongresach Solvaya, które miały tam miejsce w 1911 i 1927 roku. Byłam jedyną kobietą biorącą udział w pierwszym kongresie!

Byłam dwa razy w Sztokholmie. Obie okazje były związane z przyznaniem mi Nagrody Nobla. Za pierwszym razem towarzyszył mi Piotr a za drugim moja starsza siostra Bronia i córka Irena. Ceremonia wręczenia nagród była niezwykle podniosła, cieszę się, że nie byłam tam sama.

Kasia:
Odwiedziłaś również Londyn.

Maria:
Moja pierwsza wizyta w Anglii miała miejsce w 1903 roku, kiedy mój mąż i ja pojechaliśmy do Londynu na zaproszenie Royal Institution. Później odwiedziłam Birmingham, gdzie nadano mi tytuł Honoris Causa. Kilka lat później spędziłam wspaniałe wakacje na angielskim wybrzeżu z moją przyjaciółką, Herthą Ayrton.

Paryż stał się moim nowym domem, kiedy opuściłam Warszawę. To w tym mieście odkryłam polon i rad, poznałam męża i to własnie tam urodziły się i wychowały moje córki.

Kasia:
Jak spędzałaś wolny czas?

Maria:
Moim hobby było spacerowanie i jazda na rowerze, zarówno w okolicach Paryża, nad morzem, jak i w górach. Razem z Piotrem przemierzaliśmy region Cevennes, a także tereny nadmorskie Francji czy rozległe połacie leśne.

Kasia:
A znajomi?

Maria:
Przyjaźń miała wielki wpływ na nasze życie. Razem z Piotrem spotykaliśmy się z grupką znajomych, podzielających naszą pasję do nauki. Oprócz tego utrzymywaliśmy kontakty z osobami poznanymi za młodu.


Kasia:
Poznałaś Alberta Einsteina? Żyliście w tych samych czasach.

Maria:
Einstein był wielkim fizykiem i teoretykiem, ale oprócz tego, był także moim przyjacielem.

Maria:
Pewnie Cię zaskoczę, ale potrafię prowadzić samochód. Nauczyłam się tego w czasie Pierwszej Wojny Światowej, gdy nie było zbyt wielu kierowców, a potrzebowałam ich do prowadzenia samochodów do badań rentgenowskich. Jestem bardzo dumna z tej umiejętności.

Pierwszego sierpnia 1914 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. Mężczyźni z laboratorium i studenci zostali od razu zmobilizowani, więc zostałam sama z mechanikiem, który nie mógł wstąpić do armii z powodu stanu zdrowia. Zdecydowałam się pomóc, organizując mobilny serwis radiologiczny dla rannych żołnierzy.

 Kiedy wybuchła wojna poprosiłam bogatych ludzi, aby przeznaczyli swoje samochody do pomocy rannym. Udało mi się stworzyć flotę 20 mobilnych rentgenów, które żołnierze nazywali "małymi Curie".

Kasia:
Co sądzisz o kobietach naukowcach?

Maria:
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak wiele kobiet teraz zajmuje się nauką. Możliwości i chęci prowadzą do spektakularnych efektów!


Kasia:
Popierałaś sufrażystki?

Maria:
Doceniam kobiety i ich odważnie wybory życiowe. Czekam na dzień, w którym nikogo nie będą dziwić równe prawa kobiet i mężczyzn w kwestii głosowania czy edukacji. Moja dobra znajoma, Hertha Ayrton, była zaangażowana w ruch sufrażystek. Osobiście popierałam ich ideały mniej publicznie - prowadząc tryb życia zgodny z przekonaniami o równości kobiet. Ze względu na moją trudną młodość w okupowanej Polsce, zawsze byłam wyczulona na punkcie praw człowieka, zwłaszcza praw kobiet. Wbrew swojej niechęci do występowania na scenie politycznej, w 1922 roku przyłączyłam się do Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej Ligi Narodów - odpowiednika dzisiejszego UNESCO.

Kasia:
Jakie są Twoje największe osiągnięcia?

Maria:
Byłam pierwszą kobietą, która podjęła studia naukowe na Sorbonie w Paryżu, pierwszą kobietą w Europie, która otrzymała tytuł doktorski, pierwszą w historii, która dostała Nagrodę Nobla (dwa razy!) i pierwszą kobietą, którą pochowano w paryskim Panteonie.

Maria:
Otrzymałam tytuł doktora honoris causa wielu uczelni: Uniwersytetu w Edynburgu, Uniwersytetu Genewskiego, Uniwersytetu i Politechniki Lwowskiej, Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu w Birmingham, Uniwersytetu Filadelfijskiego, Uniwersytetu w Pittsburghu oraz Uniwersytetu Columbia.

Maria:
Czy chcesz wiedzieć dlaczego moja kariera naukowa może być w pewien sposób uznana za wyjątkową?

Kasia:
Tak!

Maria:
Byłam pierwszą kobietą w historii, która zdała egzaminy wstępne z fizyki i matematyki na Sorbonę. Byłam też pierwszą kobietą we Francji, której nadano tytuł profesora i pozwolono wykładać na Sorbonie. Co więcej, byłam też pierwszą kobietą naukowcem nagrodzonym nie jedną lecz dwiema Nagrodami Nobla w dwóch różnych dziedzinach... A także noblistką, matką noblistki.

Maria:
Zmarłam w 1934 roku w wieku 67 lat. Przyczyną śmierci była białaczka wywołana najprawdopodobniej dużymi dawkami promieniowania, z którymi miałam do czynienia podczas służby w moim serwisie radiologicznym w trakcie wojny. Tuż po śmierci, w 1934 roku, zostałam pochowana na cmentarzu w Sceaux obok mojego męża w grobowcu jego rodziny. W 1995 roku moje zwłoki zostały przeniesione do francuskiego Panteonu. Zostałam wtedy pierwszą kobietą, którą spotkało pośmiertne wyróżnienie do tej pory zarezerwowane tylko dla wybitnych mężczyzn we Francji.


Kasia:
Dlaczego wybrałaś naukę?

Maria:
Kiedy byłam małą dziewczynką miałam bardzo szerokie zainteresowania. Nauki ścisłe, socjologia czy literatura - wszystkie pragnęłam zgłębiać. W końcu jednak zdecydowałam poświęcić swoją uwagę matematyce i fizyce.
Nauka to bezkresna droga ku nieznanemu, więc czasami przeprowadzenie niebezpiecznych eksperymentów jest nieuniknione. Całe szczęście, że nie wszystkie z nich są aż tak ryzykowne.

Nauka to pasja, misja i odpowiedzialność. Nauka znaczy przygodę z odkrywaniem tajemnic natury. Nigdy nie żałowałam drogi, którą wybrałam.


Kasia:
Jakie znaczenie mają Twoje odkrycia?

Maria:
Odkrycie radu i promieniowania było kamieniem milowym dla nauki! Rad był pierwszym, choć niedoskonałym, lekarstwem na raka. Natomiast odkrycie promieniotwórczości doprowadziło nas do ery energii atomowej, będącej dziś jednym z głównych źródeł energii na świecie.

Kasia:
Dziękuję za rozmowę!

Maria:
Cała przyjemność po mojej stronie.






 A jak to możliwe? Nie mam zapędów do wywoływania duchów, ale rozmowa była możliwa dzięki technice. Nowoczesna technologia przetwarzania języka naturalnego przyczyniła się do ożywienia w wirtualnym świecie postaci Marii Skłodowskiej-Curie.

W związku z uroczystościami poświęconymi dwukrotnej laureatce Nagrody Nobla trójmiejski Niepubliczny Instytut Badawczy Fido Intelligence- stworzył postać Wirtualnej Marii Skłodowskiej-Curie. Aby z nią porozmawiać wystarczy udać się na specjalnie stworzoną w tym celu stronę internetową umieszczoną pod adresem: www.mariasklodowska.pl. Na tej witrynie każdy może porozmawiać z naszą Noblistką zarówno po polsku jak i po angielsku.  Gorąco polecam!!!

Dodatkowe informacje zaczerpnęłam z biografii uczonej napisanej przez jej córkę Ewę Curie, pt.: Maria Curie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz