środa, 28 grudnia 2011

Fotogaleria

 

Mural na Powiślu. Rok MSC.

 
Mała Maria z siostrą
15letnia Skłodowska



Maria i Piotr - fotografia ślubna
Notatki z laboratorium





Władysław Skłodowski z córkami - Marią, Bronią i Heleną
Miesiąc miodowy Marii i Piotra - wycieczki rowerowe
Maria i Piotr z małą Ireną w ogrodzie w Sceaux
Pierwsze laboratorium
Pierwsza strona doktoratu

1903 - pierwsza Nagroda Nobla
Z Ireną w 1908r.

I konferencja Solvayowskiej w Brukseli w 1911 r  
Maria w laboratorium 

Instytut Radowy w Paryżu

W gabinecie w Instytucie Radowym

rodzinny grób Curie na cmentarzu w Sceaux oraz warszawski pomnik
Przeniesienie prochów Marii i Piotra do paryskiego Panteonu
Źródła:
  • http://mariecurie.science.gouv.fr/
  • http://www.miesiecznikchemik.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=2482:maria-skodowska-curie-polka-uczona-wszech-czasow&catid=146:iyc2011&Itemid=344
  • http://fakty.interia.pl/raport/granice-nauki/news/maria-sklodowska-curie-zawsze-pierwsza,1700182,7833
Jeden z plakatów z okazji roku MSC ;-)

Wynalazki inspirowane Marią Skłodowską - Curie

"...Rozwijać pracownie naukowe, które Pasteur nazwał "świętymi przybytkami ludzkości" - ułatwiać zadanie tym co pracują dla nauki - otaczać opieką młodzież pragnącą wiedzy, aby pozyskać pracowników przyszłości - stwarzać warunki, w którychby wrodzone a cenne zdolności mogły się uświadamiać i poświęcać służbie ideału - i nadto prowadzić społeczeństwo drogą rozwoju potęgi, tak duchowej jak materyalnej..." - naukowy testament Skłodowskiej  







Fragmenty artykułu dostępnego tutaj

Zbadanie mechanizmów promieniotwórczości i odkrycie dwóch nowych pierwiastków radioaktywnych przez małżeństwo Curie zaowocowało setkami tysięcy wynalazków - przypomniał (...) wiceprezes Urzędu Patentowego Sławomir Wachowicz.

Historię wynalazków związanych z odkryciami Marii i Piotra Curie Wachowicz przedstawiał na konferencji "Wybitne odkrycia źródłem inspiracji dla wynalazców", zorganizowanej (...) w Warszawie z okazji stulecia przyznania Marii Skłodowskiej-Curie drugiej Nagrody Nobla.

Z promieniotwórczością wiążą się głównie wynalazki w dziedzinie energetyki jądrowej i medycyny. Tylko w branży "Fizyka jądrowa i technika jądrowa", zarejestrowanych jest obecnie ponad 238 tys. patentów, dotyczących takich zagadnień, jak pozyskiwanie energii z rozpadu jądrowego lub budowa reaktorów jądrowych. Opatentowana została również porównywalna liczba zastosowań promieniotwórczych pierwiastków w medycynie. Wszystkie te innowacje mają swoje pierwotne źródło w pierwszych badaniach nad promieniotwórczością, prowadzoną przez naszą rodaczkę i jej męża.  Już w 1911 r. prof. Bronisław Sabat opracował metodę rentgenokimografii, pozwalająca zapisać przebieg zjawisk ruchowych narządów wewnętrznych, zwłaszcza serca i dużych naczyń. W 1914 r. prof. Karol Meyer - polski lekarz - opatentował w Niemczech lampę rtg z dwoma lub więcej anodami. Prof. Stanisław Januszkiewicz w 1935 roku uzyskał patent na metodę ograniczania wiązki promieniowania jonizującego za pomocą światła widzialnego, stosowaną dziś w tzw. przesłonach głębinowych.  Frederic Joliot-Curie (zięć Marii Skłodowskiej-Curie), Hans Halban, Lew Kowarski i Francis Perrin w maju 1939 r. zgłosili wynalazki dotyczące przemysłowego zastosowania łańcuchowej reakcji rozszczepiania dla celów energetycznych. W USA firma Firestone Tire & Rubber Company uzyskała natomiast patent na pierwsze przemysłowe zastosowanie polonu - w samochodowych świecach zapłonowych.  Jak zauważył Wachowicz, małżeństwo Curie nigdy jednak nie uzyskało patentu związanego z żadnym ze swoich odkryć. Największe z nich - zidentyfikowanie i wydzielenie radu, przyniosło im największą sławę i mogłoby przynieść największe pieniądze, jednak opatentowanie go nie byłoby takie proste.

Samego odkrycia radu nie można było opatentować, ponieważ - jak tłumaczył wiceprezes UP RP - odkrywanie fenomenów od zawsze istniejących w przyrodzie nie jest uważane za wynalazek. Podobnie ochronie patentowej nie mogła podlegać wiedza zdobyta przez państwa Curie na temat zjawiska promieniotwórczości. Mogli jedynie opatentować metodę rozdzielania pierwiastków promieniotwórczych, wykorzystaną przez nich do wyizolowania polonu i radu, ale i tego nie zrobili.

- Mógł zdecydować o tym początkowy brak świadomości znaczenia tego odkrycia dla przemysłu oraz sceptycyzm wobec praktycznego zastosowania radu. Ale nie mniej istotne było to, że w 1903 r. sole radowe produkowane już były w Niemczech bez ich pomocy, zgodnie z metodą Friedricha Giesela, a to mogłoby uniemożliwić im uzyskanie patentu - powiedział PAP Wachowicz.

Według niego, dla państwa Curie kwestia patentu była sprawą drugorzędną.
- Oni byli naukowcami czystej wody. Maria Skłodowska-Curie wielokrotnie podkreślała, że wszystko, co odkryła, powinno być dostępne dla wszystkich. Podobnie postąpił Ignacy Łukasiewicz po skonstruowaniu lampy naftowej - wyjaśnił.

I co dalej?

"Odkrycie to będzie miało prawdopodobnie dla przyszłości naszej cywilizacji znaczenie dające się porównać ze znaczeniem odkryć, które pozwoliły człowiekowi opanować siłę ognia, a zastosowania tego odkrycia, które do niedawna ograniczały się jedynie do obszaru medycyny, przewyższą znacznie zastosowanie maszyny parowej oraz silników spalinowych i odrzutowych."
Paul Langevin


Na efekty odkrycia Marii Curie-Skłodowskiej nie trzeba było długo czekać. Już w 1905 r. chirurg Robert Abbe, dzięki naświetlaniu kontaktowemu, po raz pierwszy wyleczył histologicznie stwierdzonego raka szyjki macicy. Sukces ten powtórzył w 1913 r. W obydwu przypadkach Abbe używał 70 mg radu. Wcześniej, bo już w 1896 r. Niels Ryberg Finsen założył Instytut Badania nad Leczeniem za Pomocą Światła (będący niejako prekursorem dla radioterapii) odkrywając uprzednio wpływ (i zagrożenie) błękitnego światła fioletowego i UV oraz pozytywny wpływ czerwieni. W 1895 r. pierwszy raz zastosował, skonstruowaną przez siebie lampę do naświetlań promieniami UV w leczeniu gruźlicy skóry. Wielkim przełomem i ogromnym osiągnięciem, zarówno w terapii jak i w diagnostyce, było odkrycie promieni X przez Roentgena 8 listopada 1895 r. Już rok później Freund zastosował promienie X w celach leczniczych, choć w efekcie pojawiły się ciężkie owrzodzenia skóry. W grudniu 1899 r. Sjögren zaprezentował pierwszy przypadek wyleczenia raka płaskonabłonkowego za pomocą promieni X. W 1902 r. Senn i Pusey uzyskali poprawę stanu u chorej na białaczkę po terapii promieniami X. Jednocześnie wzrastała świadomość zagrożenia promieniowaniem. W ochronie przed narażeniem na promieniowanie, 12 maja 1925 r. w Niemczech wprowadzono ustawę o ochronie przeciw promiennej. W 1921 r. w Polsce powstał Komitet do Walki z Rakiem, wydający swoje czasopismo i organizujące coroczne dni walki z rakiem.


msc09
I wojna światowa
Instytut Radowy w Paryżu
Maria przekonała francuski rząd, by poparł budowę Instytutu Radowego (obecnie Instytut Curie) w celu rozwinięcia badań nad promieniotwórczością. Instytut, z laboratorium fizycznym do badań nad promieniotwórczością i laboratorium biologicznym do prac nad leczeniem nowotworów, był gotowy już w 1914 roku. Maria podarowała mu swój gram radu. Była dyrektorem samodzielnej części Instytutu Radowego, w której prowadzono badania fizyczno-chemiczne.

Gdy wybuchła I wojna światowa, Maria przekazała szpitalom wszystkie aparaty rentgenowskie należące do Sorbony. Z Instytutu Radowego wywiozła cenny gram radu i ukryła go w kasie pancernej w banku w Bordeaux. Udało jej się pozyskać 20 limuzyn, które przerobiła na wozy rentgenowskie i wysłała na front. Sama też usiadła za kierownicą i jako jedna z pierwszych kobiet, zrobiła prawo jazdy. Jeżdżąc od jednego szpitala polowego do drugiego, szkoliła sanitariuszki i robiła setki zdjęć rentgenowskich. Zorganizowane przez nią polowe stacje w sumie obsłużyły ponad trzy miliony przypadków urazów wśród francuskich żołnierzy.
 
Maria w mobilnej stacji rentgenowskiej

W 1916 r. dzięki jej inicjatywie utworzono pierwszy we Francji wydział radiologiczny w szkole pielęgniarek w Paryżu. Zapoczątkowała także powstanie oddziału radioterapii w Instytucie Radowym. Przeprowadzała szkolenia radiologiczne dla amerykańskich studentów medycyny przebywających na froncie w Europie. Podobne kursy kontynuowała przez pierwsze dwa lata po wojnie, szkoląc młodych rentgenologów z całej Europy. W następnych latach wytrwale kontynuowała badania naukowe skupiając się na promieniotwórczości polonu, aktynu i izotopu toru; pracowała w Instytucie Radowym, a jednocześnie dużo podróżowała, uczestniczyła w licznych konferencjach i zjazdach naukowych. W międzyczasie, w 1918 r., Irenè uzyskała licencjat z fizyki i została jej asystentką.
Maria z Ireną w laboratorium


W 1919 r. Maria wróciła do pracy w Instytucie Radowym. Jeździła po świecie i pomagała 
poprzez swoją fundację zakładać medyczne instytuty leczenia chorób nowotworowych. Wiosną 1921 r. wraz z córkami popłynęła transatlantykiem "Olympic" do USA i w Białym Domu odebrała z rąk prezydenta Warrena G. Hardinga gram radu. Pieniądze na rad przekazały amerykańskie kobiety podczas zbiórki zorganizowanej przez "Missy" Meloney, redaktorkę nowojorskich "Women's Magazine" i "The Delineator" , która wcześniej przeprowadziła wywiad z Marią.
Maria Skłodowska-Curie i prezydent USA Warren G. Harding

Drugą podróż do USA Maria odbyła w 1929 r. Była wtedy gościem prezydenta Hoovera Herberta Clarka i przez kilka dni mieszkała w Białym Domu.
Podczas podróży po USA Maria spotykała się w Chicago z amerykańską Polonią i apelowała do niej o pomoc w utworzeniu w Polsce Instytutu Radowego, na wzór tego w Paryżu. Dzięki napływającym darowiznom i pomocy władz w 1932 r. udało się w Warszawie otworzyć część kliniczną Instytutu Radowego im. Marii Skłodowskiej-Curie (obecnie Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie). Patronka wzięła udział w tej uroczystości. Ofiarowała nowej placówce gram radu, zakupiony z pieniędzy zebranych w USA. Pierwszym szefem Instytutu została siostra Marii, Bronisława. 

"Marzenie Marii"



 Źródła:
  • Miesięcznik Chemik, artykuł: "Maria Skłodowska-Curie Polka - uczona wszech czasów."
  • http://atomistyka.pl/promien/msc.html
  • http://wiadomosci.wp.pl/gid,13605071,gpage,9,img,13605273,title,Odkryli-radioaktywne-pierwiastki,galeria.html

Sztuczna promieniotwórczość

Promieniotwórczość naturalna towarzyszy przemianom jądrowym nietrwałych izotopów pierwiastków występujących w Przyrodzie. W 1934 roku Irena i Fryderyk Joliot-Curie zauważyli, że bombardowanie cząstkami α niektórych niepromieniotwórczych pierwiastków (np. glinu czy boru) powoduje, że przez pewien czas po ustaniu bombardowania pierwiastek staje się źródłem innego promieniowania. Zjawisko to nazwano sztuczną promieniotwórczością. Przyczyną tego zjawiska jest wytwarzanie promieniotwórczych nuklidów w napromieniowywanym materiale, co jest wynikiem zachodzenia tzw. reakcji jądrowych. W 1919 roku Ernest Rutherford zaobserwował, że napromieniowywanie azotu cząstkami a prowadzi do powstawania izotopu tlenu 17O. Była to pierwsza zaobserwowana reakcja jądrowa, której schemat ilustruje Rysunek 35. Reakcje jądrowe realizują marzenie średniowiecznych alchemików o transmutacji (przemianie) jednych pierwiastków w drugie, chociaż trzeba przyznać, że ewentualna realizacja tego celu na skalę praktyczną byłaby trudna, a w każdym razie bardzo kosztowna.

rysunek
Pierwsza zaobserwowana reakcja jądrowa
Reakcję tą możemy opisać równaniem:

wzor
Tą samą reakcję można też zapisać inaczej:
wzor
Izotop tlenu 17O nie jest izotopem promieniotwórczym, dlatego też nie każda reakcja jądrowa prowadzi do powstania sztucznej promieniotwórczości. W jednym z doświadczeń prowadzonych przez Irenę i Fryderyka Joliot-Curie, w którym cząsteczkami α napromieniowano glin, dochodziło do reakcji jądrowej, którą opisuje rówanie:

wzor

Powstający izotop 30P jest nietrwały i ulega przemianie β+ zgodnie z równaniem:
wzor
co staje się przyczyną zjawiska sztucznej promieniotwórczości.

Promieniowanie α, β i γ

Badania nad uranem, radem, polonem i torem wykazały, że promieniowanie nie ma natury jednorodnej i w przyrodzie występują trzy rodzaje promieniowania, nazwane: alfa, beta oraz gamma.
Promieniowanie alfa jest najmniej przenikliwe i łatwo podlega absorpcji. Trudność stanowi przeniknięcie przez cienką kartkę papieru.
Promieniowanie beta z łatwością przenika nawet przez grubą gazetę, lecz centymetrowej grubości płyta aluminiowa stanowi dla niego przeszkodę nie do pokonania.
Najbardziej przenikliwe promieniowanie gamma jest zatrzymywane dopiero przez dość grube warstwy ołowiu.

Przenikliwość  to nie jedyna cecha odróżniająca rodzaje promieniowania. Obiekty obdarzone ładunkiem elektrycznym przechodząc przez obszar pola magnetycznego zakrzywiają tor swego ruchu, przy czym kierunek owego zakrzywienia jest różny w zależności od znaku ładunku. Promieniowanie  alfa zakrzywiane jest w stronę, w którą zakrzywiane są obiekty obdarzone ładunkiem dodatnim, promieniowanie beta w stronę przeciwną, zaś promieniowanie gamma nie jest zakrzywiane wcale. Wniosek - cząstki alfa niosą dodatni ładunek elektryczny, cząstki beta ujemny ładunek elektryczny, zaś promieniowanie gamma nie jest obdarzone ładunkiem elektrycznym.



Na przełomie wieków fizycy opanowali umiejętność pomiaru stosunku ładunku do masy dla różnych cząstek materii. Robili to wykorzystując pole magnetyczne oraz pole elektryczne, które to pola wpływają na tor poruszających się w ich zasięgu naładowanych cząstek materii. Po przeprowadzeniu doświadczenia okazało się, iż cząstka promieniowania alfa ma stosunek ładunku do masy dwa razy mniejszy niż cząstka zjonizowanego wodoru Niedługo później w sąsiedztwie substancji promieniotwórczej odkryto cząstki helu. Okazało się, że  cząstki promieniowania alfa to jądra helu, które są cztery razy cięższe od jądra wodoru i obdarzone dwa razy większym ładunkiem (stąd stosunek ładunku do masy dwa razy mniejszy niż dla wodoru). Jądro substancji promieniotwórczej emituje jądro helu (cząstkę alfa). Po emisji jądro ma ładunek mniejszy o dwa ładunki protonu (dwa protony zostały wysłane wraz z jądrem helu). Jądro po emisji jest więc innego rodzaju niż przed emisją.

Zagięcie toru w zewnętrznym polu magnetycznym.
Zagięcie toru w zewnętrznym polu magnetycznym


Podobne badania przeprowadzono dla promieniowania beta. W tym wypadku okazało się, że stosunek ładunku do masy cząstki beta jest identyczny z owym stosunkiem wyznaczonym dla elektronu. Cząstka beta jest więc elektronem emitowanym przez jądro atomowe. W wyniku emisji jądro atomowe zwiększa swój ładunek o jeden i staje się jądrem innego rodzaju.

Rozpad alfa Rozpad beta

Promieniowanie gamma, najbardziej przenikliwe i nieobdarzone ładunkiem elektrycznym, nie ma natury cząsteczki materii. Jest, podobnie jak zwykłe światło widzialne, promieniowaniem elektromagnetycznym. Długość fal tego promieniowania jest znacznie mniejsza niż długość fal dla światła widzialnego.

 Krótkie podsumowanie:
Przemiana α polega na emisji  cząstki α z ulegającego rozpadowi jądra atomowego

rysunek
Przemiana β- polega na emisji elektronu z ulegającego tej przemianie jądra atomowego


rysunek
Przemiana β+ polega na emisji pozytonu (antyelektronu) z ulegającego tej przemianie jądra atomowego

rysunek
Przemiana γ towarzyszy przemianom α, β+, β- i wychwytowi K 
Rysunki i treść pochodzą ze stron:
  • http://neutrino.fuw.edu.pl/odkrywanie_neutrin/historia/promieniowanie
  • http://open.agh.edu.pl/mod/resource/view.php?id=491

Rad

W 1899 r. Maria Curie, po przerobieniu kilkuset kilogramów odpadów pouranowych, otrzymała 2 kg radonośnego chlorku baru (który był około 60 razy aktywniejszy od uranu). Preparat ten oczyszczała dalej metodą krystalizacji frakcjonowanej.

Jednocześnie systematycznie wyznaczała masę atomową „metalu” wchodzącego w skład chlorku, tzn. baru z domieszką radu. W tym celu, chlor zawarty w znanej masie preparatu (BaCl2 z domieszką RaCl2) przeprowadzała roztworem AgNO3 w nierozpuszczalny w wodzie AgCl. Założywszy, że rad, przez analogię do baru, jest dwuwartościowy, obliczała masę atomową „metalu”. Obliczona masa atomowa była średnią ważoną mas atomowych baru i radu. Wartość tej średniej masy atomowej była początkowo bliska masie atomowej baru (137). Ponieważ rad ma masę atomową prawie dwukrotnie większą od baru, wyznaczana masa wzrastała wraz ze wzbogacaniem preparatu w rad. Gdy aktywność osiągnęła wartość 3000  (w porównaniu z aktywnością czystego uranu) wystąpiła już wyraźna różnica masy atomowej w stosunku do baru (140). Przy aktywności równej 7500 masa atomowa „metalu” miała wartość 145,8.

Aktywność otrzymanego związku była 3 miliony razy większa niż czystego uranu. 
Osobliwą cechą radu i jego związków jest samorzutne i nieustanne wysyłanie ciepła. Stąd temperatura soli radu jest o 1-2oC  wyższa od temperatury otoczenia.
Ponadto metaliczny rad i jego dostatecznie czyste sole świecą w ciemności. Preparaty o mniejszej zawartości radu nie świecą, wywołują jednak silną fluorescencję ekranów pokrytych siarczkiem cynku.


 Źródła:
  • Prezentacja "W jaki sposób Maria Skłodowska - Curie wydzieliła rad i polon z blendy uranowej"; Warsztaty metodyczne dla nauczycieli chemii szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych; K. Kuśmierczyk
  •  Wikipedia - hasła: Maria Skłodowska - Curie, rad

Polon

Maria:
Poświęciłam swoją rozprawę doktorską promieniowaniu uranowemu. Od początku zakładałam, że nie tylko uran emituje promieniowanie. Miałam rację! Razem z Piotrem pracowaliśmy nad oczyszczeniem blendy uranowej w poszukiwaniu substancji odpowiedzialnych za to zjawisko. Po miesiącach prac, wyizolowaliśmy polon i rad.
Polon to wysoce radioaktywny pierwiastek chemiczny, odkryty przeze mnie i mojego męża w 1898 roku. Jest setki razy bardziej radioaktywny niż uran! Dzięki temu odkryciu, możliwe były też inne, np. energia atomowa. Polon stosowany jest w satelitach jako źródło ciepła i elektryczności. Znajduje też zastosowanie  jako źródło promieniowania alfa, lub, wraz z berylem, neutronów. Ogólnie rzecz biorąc, polon jest silnie toksyczny. Nie znajduje tylu zastosowań, co rad.


To fragment mojej rozmowy z Marią Curie. A co o polonie mówią inne źródła?



Polon jest silnie radioaktywnym, srebrzystoszarym metalem.

Polon jest silnym emiterem promieniowania alfa – miligram polonu-210 emituje tyle samo cząstek alfa, co 4,5 grama radu-226. Próbka polonu emanuje niebieską poświatą – jest to efekt wzbudzenia otaczającego ją powietrza. Jeden gram polonu wydziela 140 watów mocy, ogrzewając się przy tym do ponad 500 °C. Z tego względu był on niegdyś używany jako lekkie źródło ciepła w satelitach i pojazdach kosmicznych, np. w radzieckich Łunochodach do ogrzewania podzespołów podczas zimnych nocy księżycowych. Obecnie jest jeszcze czasami stosowany jako wygodne, wysokowydajne źródło cząstek alfa.
Polon występuje w skorupie ziemskiej w śladowych ilościach w rudach uranu oraz jako tlenek. Jego stężenie w tych rudach jest jednak tak małe, że przemysłowo opłaca się go otrzymywać na drodze wcześniej wspomnianego bombardowania bizmutu neutronami:
20983Bi + 10n21083Bi21084Po + e + νe
Własności chemiczne polonu.
Polon w związkach chemicznych przyjmuje stopnie utlenienia: -II, II, IV (najtrwalsze połączenia) i VI.
Do najważniejszych związków polonu(II) należą: H2Po, PoCl2 i PoO.
Za najważniejsze związki polonu(IV) uznaje się: żółty PoO2, różowy PoCl4, czerwony PoBr4, czarny PoI4 oraz PoS i Po(OH)4.
Polon tworzy z metalami polonki, np. PbPo. Metaliczny polon reaguje z rozcieńczonymi kwasami, ulega też działaniu fluoru.

Polon leży w układzie okresowym tuż pod tellurem i sąsiaduje z bizmutem w tym samym 6 okresie. Nic więc dziwnego, że pod pewnymi względami podobny jest do telluru, pod innymi do bizmutu. Wodorotlenek polonu(IV) jest zbliżony właściwościami do Bi(OH)3, a siarczek polonu(II) PoS bardziej przypomina Bi2S3.


 Źródła:

  • Prezentacja "W jaki sposób Maria Skłodowska - Curie wydzieliła rad i polon z blendy uranowej"; Warsztaty metodyczne dla nauczycieli chemii szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych; K. Kuśmierczyk
  •  Wikipedia - hasła: Maria Skłodowska - Curie, polon 
  • Rozmowa z Marią - www.mariasklodowska.pl

Odkrycie promieniotwórczości

Skoro mam pisać o roli Marii w rozwoju wiedzy o promieniotwórczości należy zacząć od samego odkrycia tego zjawiska.

Laboratorium, w którym Roentgen odkrył promieniowanie X

8 listopada 1895 roku Wilhelm Conrad Roentgen w czasie prowadzania doświadczenia z promieniami katodowymi przypadkowo zauważył, że płytka pokryta tetracyjanoplatynianem(II) baru Ba[Pt(CN)4], znajdująca się w odległości kilku metrów od miejsca wytwarzania promieni katodowych, fluoryzuje tak samo jakby padały na nią promienie katodowe. Zasięg promieni katodowych w powietrzu nie przekracza kilkudziesięciu centymetrów, dlatego obserwowany efekt nie mógł być jednak wynikiem ich działa.
Wilhelm Röntgen

W ten sposób zostały odkryte promienie X, zwane promieniami Roentgena. Źródłem promieniowania był fluoryzujący obszar bańki szklanej, w której wytwarzano promienie katodowe. Promieniowanie X jest bardzo przenikliwe i potrafi zaczerniać zapakowane klisze czy płyty fotograficzne. Henri Poincaré błędnie założył, że  fluorescencja jest źródłem promieni X. W roku 1896 Henri Becquerel w Paryżu rozpoczął badania nad koncepcją Poincarégo.


Becquerel w czasie pracy
Podczas wykonywania doświadczenia Becqurelel wykorzystywał kliszę fotograficzną szczelnie owiniętą dwoma nieprzepuszczającymi światła czarnymi arkuszami papieru. Na niej umieścił   substancję, która pobudzana światłem miała przejawiać zjawisko fluorescencji. Tą  substancją był kryształ siarczanu uranowo-potasowego K2UO2(SO4)3. Układ poddawany był następnie wielogodzinnemu naświetlaniu promieniami słonecznymi. Becquerel odkrył, że w czasie fluorescencji kryształ siarczanu emituje również promieniowanie X lub podobne do niego, które przeniknie przez czarny papier i spowoduje zaczernienie płyty fotograficznej.

Po zakończeniu doświadczenia i wywołaniu zdjęcia widoczne było wyraźne zaczernienie. Następnie nastąpiła seria doświadczeń, podczas których różne przedmioty były umieszczane pomiędzy owiniętą płytą fotograficzną, a kryształem siarczanu.

Fotokopia wywołanej przez Becquerela płyty fotograficznej
Przed opublikowaniem wyników Henri Becquerel  postanowił przeprowadzić jeszcze jedno doświadczenie, aby być pewnym, że to fluorescencja jest czynnikiem decydującym o wyniku doświadczenia. Położył płytę fotograficzną obok nieoświetlonego, a wiec nie wykazującego zjawiska fluorescencji kryształka siarczanu. Tym razem również wywołana płyta wykazywała wyraźne zaczernienie. Okazało się, że to nie fluorescencja, ale sam badany związek odpowiedzialny jest za powstanie dziwnego promieniowania, które przenikając przez papier powoduje zaczernienie płyty.  Zjawisko to, nazwane promieniotwórczością, poruszyło świat naukowy. 
Nowe promienie Becquerel nazwał promieniami uranowymi.

Maria i Piotr w laboratorium
Ilościowe badania nad promieniotwórczością prowadzili jako pierwsi małżonkowie Curie. Ustalili, że promieniotwórczość jest cechą atomową, niezależną od czynników zewnętrznych. Odkryli promieniotwórczości toru oraz wykazali że promieniowanie rudy uranu jest silniejsze niż wynikające z zawartości w niej uranu. W konsekwencji pozwoliło na postawienie hipotezy, że ruda uranowa zawiera jako domieszki nieznane pierwiastki promieniotwórcze, promieniujące silniej niż uran. W 1898 roku Maria Curie zidentyfikowała je nazwała je polon (Po) i rad (Ra).

 Badania nad promieniami odkrytymi przez Becquerela zajmowali się także inni uczeni.  Ernest Rutherford odkrył, że promieniowanie składa się z co najmniej dwóch różnych rodzajów promieni. Jeden z nich był stosunkowo słabo przenikliwy, zatrzymywała go nawet kartka papieru zaś promienie drugiego rodzaju potrafiły pokonywać nawet metalowe folie. Pierwszy został nazwany promieniowaniem alfa - był to strumień jader helu (cząstek α). Drugi rodzaj promieniowania - promieniowanie β był strumieniem elektronów. Kilka lat później francuski uczony Paul Villard odkrył, że promieniowaniu α i β towarzyszy jeszcze trzeci rodzaj promieniowania pozbawionego ładunku elektrycznego, które E. Rutherford nazwał promieniowaniem γ.
Przechodzenie promieniowania przez materię

  Źródła:

  • http://neutrino.fuw.edu.pl/odkrywanie_neutrin/historia/promieniowanie
  • http://open.agh.edu.pl/mod/resource/view.php?id=483
  •  Wikipedia - hasła: Maria Skłodowska - Curie, promieniowanie, radioaktywność

O biografiach jeszcze słowo

Oczywiście jest wiele życiorysów krążących w sieci - rok Marii zrobił swoje. Wszystko zależy od tego, jak wiele chcemy się dowiedzieć. Moja znajomość z Marią zaczęła się w gimnazjum po przeczytaniu opasłego, szarego tomiska i kłótni z nauczycielką fizyki, że pisanie biografii nie ma niczego wspólnego z nauką fizyki. Ja rozumiem, że jak się pisze o odkryciach Skłodowskiej to trzeba odróżniać atom od neutrina, ale przecież żaden biograf nie zamieszcza rozważań nad równaniami czy obliczeniami, które Maria przeprowadzała. Dlatego nie rozumiałam argumentów, że można nauczyć się fizyki pisząc czyjąś biografię i nie rozumiem do dziś. Ktoś chętny do wytłumaczenia?

Rozmawiając z Marią założyłam, że jestem laikiem i zupełnie nie znam się na fizyce. Stąd moje pytania - co to jest atom czy na czym polega radioaktywność. Zakładam, że może zupełnie przypadkiem blog zacznie kiedyś żyć własnym życiem (chyba taka jest jego ideologia) i trafią tu nie tylko zdesperowani przyszli inżynierowie szukający inspiracji do referatu ;-) ale również osoby, których związki z fizyką nie są aż tak silne. Dlatego chcę, aby to o czym piszę było proste i przejrzyste. A czy ktoś widział kiedykolwiek proste-dla-każdego-humanisty wytłumaczenie teorii względności?

Mam ochotę na zrobienie jeszcze fotobiografii Marii. Już bez szczegółów, ale najważniejsze zdjęcia z jej życia. Do tego zainspirowała mnie wikipediowa biografia w wersji niemieckiej, angielskiej i francuskiej. I smutne jest to, że polska jest taka sucha i smutna, a niemiecka jest zrobiona na prawdę porządnie. Zarówno pod względem graficznym i merytorycznym. Wniosek: znajomość języków w życiu jest potrzebna. Nawet tego okropnego niemieckiego, którym przecież umiem się posługiwać, a tak nie lubię, przydała się w błahej sytuacji jak szukanie życiorysu tak niepozornej noblistki ;)

Biografia. Trzy wersje.

Po kilku godzinach przeczesywania internetu, obejrzeniu fragmentu filmu dotyczącego życia Marii (chcę ten zeszyt z przepisami kulinarnymi!!!) i fazie znudzenia jej osobą znalazłam 3 dobre biografie. Oczywiście najlepsza leży na półce w akademiku i czeka na mój powrót do Warszawy. Dlatego zanim dodam najciekawsze fragmenty napisane przez Ewę Curie, dopisuję te, które uważam za ciekawe.

Pierwsza z nich dostępna w formie .pdf dostępna jest pod tym adresem. Jest genialna, szczegółowa, dokładna. Po przeczytaniu tej wersji Maria jest już realną postacią, która żyła, kochała, pracowała i jeździła na rowerze. A może to efekt szukania czegoś ciekawego przez kilka godzin? Hm... Mimo wszystko, gorąco zachęcam do zapoznania się z tym życiorysem. Zwłaszcza w świecie, gdzie pójście do biblioteki po książkę jest zjawiskiem dość dziwnym... :)

Druga biografia to wersja zamieszczona na stronie liceum w Chorzowie, którego Maria jest patronką. Zdecydowanie lepsza niż polska wersja jej życiorysu na wikipedii.

Trzecią, piękną (i dość długą, ale też nie za bardzo) dodaję na bloga. Bo nawet jeśli otworzyliście poprzednie linki, to i tak wątpię, że je przeczytacie. A tak, chociaż fragmenty zostaną Wam w pamięci.
Ta wersja pochodzi ze strony National Geograpic (kto by pomyślał) i dostępna jest w wersji oryginalnej tutaj

W pracy ambitna, chłodna, z przenikliwym umysłem naukowca. Prywatnie okaże się kobietą targaną emocjami, szalejącą z miłości i rozpaczy po utracie kochanka. Taka była podwójna noblistka Maria Skłodowska-Curie.

Ciemnymi uliczkami paryskiej Dzielnicy Łacińskiej wieczorem przemyka drobna postać w skromnej czarnej sukni. Mija hałaśliwe grupki pijanych studentów. Mimo uszu puszcza wulgarne zaczepki prostytutek – myśli krążą wokół równań różniczkowych. Wpada w bramę kamienicy, wdrapuje się na szóste piętro, do pokoiku na mansardzie. Czekają tam na nią taboret, łóżko, drewniana skrzynia, puste wiadro na węgiel i malutka kuchenka spirytusowa. Większa jej nie- potrzebna, bo i tak gotuje tylko wodę na herbatę. Nie ma bladego pojęcia, z czego robi się rosół. Posiliwszy się naparem i kawałkiem czekolady, rozkłada książki i kajety. Chybotliwy płomień lampy naftowej pada na jej skupione, stalowoszare oczy, blade wysokie czoło, wydatne kości policzkowe i gęste popielate włosy.
Maria Skłodowska ma 24 lata i maturę. Właśnie zaczęła wymarzone studia na Sorbonie. Nie zaprząta sobie głowy takimi drobiazgami jak jedzenie, opał do piecyka, spanie czy zakup nowej sukni, gdy stara jest cała pocerowana i wyświecona. Mimo że w Paryżu mieszka już kilka miesięcy, nie wie, gdzie robi się podstawowe zakupy. Ojca prosi o nadanie jej z Warszawy pocztą herbaty i żelazka – na co posyła mu ostatnie wysupłane franki. Ma za to doskonałe rozeznanie w godzinach otwarcia bibliotek, rozkładzie zajęć ze studiów fizykalnych i literaturze naukowej.
Zaskoczony jej postawą jest nawet jej szwagier, Kazimierz Dłuski, jedyna rodzina w Paryżu: Panna Mania bardzo poważnie pracuje. (...) Jest to osóbka nader niezależna, więc chociaż mnie Pan był łaskaw mianować jej oficyjalnym opiekunem, nie tylko mnie nie okazuje należytego respektu, ale mnie wcale nie słucha, o moją powagę zaś i autorytet dba tyleż, co o podarty trzewik – pisze w 1891 r. do jej ojca. Mańcia spełnia marzenie swego życia i jest tym pochłonięta bez reszty.
Na wyjazd na uniwersytet czekała osiem lat. Nie wątpiła, że będzie studiować, choć w zaborze carskim kobiety nie miały wstępu na uczelnię, a w domu brakowało pieniędzy na kształcenie. Od małego uchodziła za zdolną, podobnie jak reszta rodzeństwa. Błyskawicznie się uczyła, pochłaniała lektury, ślicznie rysowała, potrafiła spisać długi wiersz, słysząc go zaledwie dwa razy, w mig opanowała rosyjski, niemiecki, francuski i angielski. Nikt jednak nie nazywał jej genialnym dzieckiem. Rodzice [Marii] mieli rozumny zwyczaj nie popisywać się zaletami swoich dzieci – pisze we wspomnieniach jej córka Ewa. By dostać się na Sorbonę, zawarła ze starszą siostrą umowę. Najpierw Brońcia pojedzie do Paryża studiować medycynę, a Maria będzie jej posyłać pieniądze. Potem zamienią się rolami i w Paryżu wymknie się spod skrzydeł Broni i jej męża Dłuskiego.
Siedemnastoletnia Mania upięła więc odrastające włosy, założyła najskromniejszą spośród i tak skromnych czarnych sukienek i poszła do warszawskiego pośredniaka. Dotychczas nosiła się krótko, co było w latach 80. XIX w. daleko posuniętym dziwactwem. Postanowiła skrzętnie skrywać swe ambicje intelektualne, rozsądnie oceniwszy, że nie pomogą jej w zdobyciu i utrzymaniu pracy guwernantki. Ale najwyraźniej niezbyt jej się to udawało. Miałam miejsce w Warszawie w domu adwokata B. Było mi tam tak piekielnie, jak najgorszemu nieprzyjacielowi nie życzę. Nasze stosunki z panią B. stały się w końcu tak lodowate, że nie mogłam wytrzymać i powiedziałam jej to, a że ona była mną zupełnie tak samo zachwycona jak ja nią, więc zrozumiałyśmy się doskonale – pisała w liście do swojej kuzynki Hani 10 grudnia 1885 r. 

Za 500 rubli rocznie trafiła do rodziny na „wsi zabitej dechami” w Szczukach, w płockiej guberni, gdzie przez dziesiątki kilometrów same „buraki, buraki, buraki”. Naturalnie, nic nie jest bez zarzutu na tym świecie, ponieważ i na słońcu są plamy. (...) Nic tu nie robią, tylko bawią się, a nas, co mniej udziału bierzemy w tem ogólnem pomięszaniu zmysłów, obmawiają okropnie. Mania zabawiła tam prawie cztery lata, posyłając do Paryża blisko połowę skromnej pensji.
Inteligentna i oczytana guwernantka w wolnych chwilach hasała konno po polach, powoziła, wiosłowała i ślizgała się na łyżwach. Wkrótce wśród buraczanych pól pojawił się kawaler, rok od niej starszy syn goszczących ją państwa Żórawskich. Na atrakcyjnego Kazimierza czyhały wszystkie matki w okolicy: wykształcony, urodziwy, świetny tancerz, dobra partia... Rozkwitła wielka miłość. Historia Mani i Kazia rozwijała się niczym w tanim romansie – rodzice Żórawscy nie zgodzili się na ślub z nauczycielką bez posagu. Na tym podobieństwo do literackiej fikcji się kończy. Kazik nie wykazał się odwagą i nie przeciwstawił się woli ojca. Zdruzgotana dziewczyna zmuszona była wracać do Warszawy.

Niedługo potem 24-letnia Skłodowska wyruszyła najtańszym pociągiem do Paryża. W autobiografii wspomina: Istnieją, chwalić Boga, na niemieckich kolejach znakomite wagony klasy czwartej, bez przedziałów wprawdzie, tylko z ław- kami wzdłuż ścian, ale od czego mały stołeczek składany? Wysiedziała na nim cztery doby. 

W pokoiku w dzielnicy łacińskiej – tym na poddaszu z jednym stołkiem i kuchenką spirytusową – żyje za trzy franki dziennie z pieniędzy od Brońci. Czasem posili się kawałkiem czekolady, czasem pójdzie do baru na dwa jajka. Zdarza jej się zemdleć z głodu, ale utrzymuje, że to z przemęczenia. Bo uczy się bez przerwy, po kilkanaście godzin dziennie. Wśród braci studenckiej musi uchodzić za dziwoląga; w owym czasie słowo étudiante (studentka) na Sorbonie w naturalny sposób znaczy też „kochanka”. Panowie z wyższych sfer zaczytują się książką Fizjologiczne ograniczenia umysłowe kobiety, a zamykanie samodzielnie myślących żon w zakładach dla obłąkanych jest w dobrym tonie.
Mania konwenanse te łamie jakby przy okazji. Chcąc szybko zdobyć wiedzę i wracać do Warszawy, kierunek „fizykalny” kończy jako pierwsza kobieta na Sorbonie. W dodatku licencjat ten zdobywa w rekordowym czasie, po roku nauki, i to z pierwszą lokatą! Rok później, w 1894 r., (z drugą lokatą) dostaje licencjat z matematyki. 

O życiu uczuciowym przyszłej noblistki kolejny raz decyduje konieczność zdobycia pieniędzy na naukę. Do badań magnetycznych właściwości metali zachęca mademoiselle Skłodowską stypendium dla ubogich studentów. Jako że Maria zawsze działa z rozmachem, zaczyna szukać laboratorium, w którym zmieści się jej aparatura badawcza. Przyjaciel rodziny aranżuje więc spotkanie z 35-letnim zagorzałym kawalerem, który mógłby udostępnić jej pomieszczenie do badań i fachową wiedzę. Niejaki Piotr Curie uchodzi za niezłego naukowca, który o kobietach mawia, że emanują niezdrowym erotyzmem i odwodzą mężczyzn od realizacji wzniosłych ideałów. Jest totalnym przeciwieństwem romantycznego zawadiaki. 

Dla Mani zawarcie znajomości z Piotrem, wynalazcą kilku precyzyjnych instrumentów, które mogą okazać się pomocne w jej pracy, to okazja do dalszej nauki. Szybko docenia jego światły umysł, cieszy się z możliwości korzystania z dużego lokalu do eksperymentów. Stawia sobie za cel zdobywanie wiedzy i dąży do niego z szaleńczą pasją. Jej zaangażowanie zniechęciłoby niejednego kawalera, lecz na Piotra działa jak magnes. Zaczynają razem pracować, on coraz częściej odwiedza ją (bez przyzwoitki!) w pokoiku na mansardzie, gdzie wspólnie ślęczą nad papierami i rozsupłują naukowe zagadnienia. Ani jedno, ani drugie zdaje się nie dostrzegać, że działają wbrew regułom towarzyskim stojącym na straży reputacji kobiety. 

Maria daje się ubłagać, że nie wróci do Warszawy do ojca i po roku znajomości w lipcu 1895 r. biorą skromny, dość nieszablonowy ślub – bez welonu, obrączek, wesela i intercyzy. Tę ostatnią uznają za całkiem zbędną. Za żadnym z nich nie stoi wielka (a nawet niewielka) fortuna. Miesiąc miodowy spędzają na rowerach. Te modne nowinki dla śmiałków kupili za pieniądze z podarku ślubnego. Model z łańcuchem nazywany „bezpiecznym” wymyślono zaledwie kilka lat wcześniej. Od tej pory wycieczki na bicyklach staną się ich ulubioną rozrywką. 

Państwo Curie pracy naukowej podporządkowują życie. Całe dnie spędzają w laboratorium, nocami ślęczą nad książkami. Są tak pochłonięci badaniami, że nie chcą nawet do ich nowego trzypokojowego mieszkania wstawić kanapy czy foteli. Wszak czyszczenie i trzepanie mebli zajmowałoby Marii zbyt wiele cennego czasu! Gości i tak nie zamierzają przyjmować, bo po co?

Maria stara się być przykładną żoną. Do nauki gotowania podchodzi z precyzją godną badacza. Zadaje siostrze dociekliwe pytania. Ile to jest szczypta soli? Co robić, żeby makaron się nie sklejał? Czy mięso na rosół zalewa się gorącą czy zimną wodą? Z zarządzania czasem mogłaby obronić doktorat. Opracowuje potrawy, które przyrządza się szybko, oraz takie, które same powoli dochodzą, gdy ona siedzi w laboratorium. Kiedy rodzi się córka Irena, Maria biega między domem a pracą. Wkrótce okazuje się, że nie ma wystarczającej ilości pokarmu i musi wynająć mamkę. Aby móc w pełni oddać się pracy, zatrudnia drugą opiekunkę. Pieniędzy nie przybywa (Piotr ma skromną pensję pracownika naukowego), a koszty szybują: między wrześniem a grudniem 1897 r. wydatki na opiekę nad dzieckiem wzrosły pięciokrotnie. 

Przemęczona i rozbita Maria miewa ataki paniki. Zdarza jej się nagle z przerażeniem wybiec z laboratorium, w strachu że opiekunka na spacerze zgubiła jej dziecko.

Co bez reszty pochłania małżonków Curie? Promieniowanie. Trzeba było znaleźć termin, który określałby nową własność materii, przejawiającą się w pierwiastkach toru i uranu. Zaproponowałam nazwę „promieniotwórczość” – pisze Maria w referacie dla Akademii Nauk. 

W pracy ta drobna kobieta posługuje się łopatą, wielkimi kadziami na palnikach, ogromnym prętem służącym jako mieszadło i prostymi narzędziami, które wymagają zręczności manualnej: wagą z malutkimi odważnikami i nieskomplikowanym układem elektrycznym. Najbardziej zaawansowanym technicznie elementem jest mocowany do wagi zwykły kryształ piezoelektryczny (jego własności odkrył Piotr). 

Skłodowska skrupulatnie analizuje za pomocą tego niewyszukanego sprzętu tony tzw. smółki uranowej, odpadu produkcyjnego z kopalni uranu. Kolejne dostawy ciężkiej czarnej rudy przybywają z kopalni w Austro-Węgrzech na terenie dzisiejszych Czech. Po setkach godzin spędzonych nad garami, z których unoszą się „emanacje” (dziś wiadomo, że silnie toksyczne), odkrywa, że smółka wytwarza promieniowanie, chociaż usunięto z niej promieniujący uran. 
W dodatku jest ono silniejsze niż promieniowanie uranu i toru! Wniosek? Nie mógł to być żaden z dotychczas znanych pierwiastków, ponieważ wszystkie były już zbadane, musiał to być zatem nowy pierwiastek chemiczny. To znów fragment referatu dla Akademii Nauk. 

Maria szaleje. Rozpoczyna wyścig o znalezienie nowego pierwiastka, po piętach depczą jej inni naukowcy. Ambicja nie pozwala jej na choćby chwilę odpoczynku. Przewala łopatą kolejne setki kilogramów smółki uranowej, prawie nie je, przestaje o siebie dbać. Twierdzi, że szkoda jej na to czasu. Przyjaciele zaczynają niepokoić się o jej zdrowie. Chce być pierwsza. Nowy pierwiastek nazywa polonem (na cześć ukochanej ojczyzny). Ogłasza odkrycie, chociaż nie udaje się jej wyseparować ze smółki czystego pierwiastka. Nie dba o poprawność naukową, jest zdeterminowana 
i przekonana o swojej racji. I rzeczywiście się nie myli, o czym świat dowie się później. Po kolejnych czterech miesiącach pracy udaje się jej uzyskać substancję, której promieniotwórczość jest 900 razy większa od promieniotwórczości uranu. Tym razem otrzymuje materiał do niepodważalnej identyfikacji. 19 grudnia 1898 r. w dzienniku laboratoryjnym pisze, że odkryła drugi pierwiastek, rad. Państwo Curie nazwali go za łacińskim radius, promień. 

Skłodowska idzie za ciosem. Postanawia udowodnić istnienie polonu i wyodrębnić oba pierwiastki tak, żeby można było je zobaczyć w probówce. Potrzebuje dużej przestrzeni do badań i wielkich hałd smółki uranowej. Dyrektor Sorbony przydziela jej hangar z dziurawym dachem, w którym do tej pory wykonywano pokazowe sekcje zwłok dla studentów. Bliżej mu do stajni niż laboratorium, w którym dokonuje się superprecyzyjnych pomiarów mających zatrząść nauką w posadach.
W tej nędznej szopie przeżyliśmy najlepsze i najszczęśliwsze nasze lata, poświęcając całe nasze życie zamierzonemu dziełu – pisze Skłodowska w autobiografii. Jedną z naszych rozrywek było zachodzić do pracowni wieczorem. Dostrzegaliśmy wtedy ze wszystkich stron słabo mieniące się zarysy szkieł i torebek, w których mieściły się nasze preparaty. Był to widok naprawdę cudowny i zawsze dla nas nowy. Żarzące się rurki wyglądały jak nikłe czarodziejskie światełka. Rzeczywiście, świecą tak intensywnie, że nawet 100 lat później osobiste rzeczy państwa Curie – ubrania, dokumenty – są skażone promieniowaniem. 

Maria w 1902 r., po czterech latach pracy, wreszcie uzyskuje kilka okruszków chlorku radu. Żeby go zdobyć, własnoręcznie przetworzyła osiem ton (!) smółki uranowej i wykorzystała 400 ton wody.
W nauce zawrzało. W następnym roku przychodzi nominacja do Nagrody Nobla dla dwóch mężczyzn: Piotra Curie i Henriego Becquerela, który jako pierwszy zauważył promieniowanie uranu. Udział Marii w odkryciach jest całkowicie pominięty. Zaprzecza mu nawet większość znanych uczonych (mężczyzn, oczywiście), którzy regularnie odwiedzają laboratorium Skłodowskiej, widzą ją przy pracy i prowadzą z nią dyskusje. To niemożliwe, żeby kobieta odnosiła sukcesy w nauce – argumentują. Gdyby nie ostry sprzeciw Piotra, że albo zostaną uhonorowani razem z Marią, albo on rezygnuje z zaszczytu, nagroda pozostałaby w męskim świecie. 

Skłodowska cieszy się nie tyle z prestiżu (nagrodę przyznano dopiero trzeci rok z rzędu), co z 70 tys. złotych franków, które sfinansują dalsze badania. Jednak jest bardzo osłabiona, wychudzona, pojawiają się u niej pierwsze oznaki gruźlicy. Zły stan zdrowia potęguje żałoba po poronieniu. Aby ukryć niedyspozycję, państwo Curie odmawiają przyjazdu do Szwecji na ceremonię wręczenia Nagrody Nobla z fizyki za odkrycie promieniotwórczości. 

Naukowe małżeństwo z dnia na dzień staje się sławne. Dostają zaproszenia na wykłady w Europie i w Ameryce, ku ich niezadowoleniu prasa wściubia nos w ich życie prywatne. Dostają stosy listów od wielbicieli, drażni ich, że czytanie poczty zajmuje cenny czas. Ludzie przeszkadzają nam w pracy (...). Bardzo nam się życie popsuło od czasu honorów i sławy. (...) Pewien Amerykanin pisał do mnie z prośbą, abym mu pozwoliła konia wyścigowego ochrzcić mojem nazwiskiem – wspomina Skłodowska w 1904 r. 

O ile państwo Curie są po prostu znani, o tyle na punkcie radu świat zwariował. Jego popularność nie maleje przez kolejnych 40 lat. Jest uważany za panaceum: woreczek z radioaktywnym pierwiastkiem noszony koło moszny ma przywracać męskość. Dodaje się go do herbaty, kremów do pielęgnacji twarzy (działanie rozświetlające i odmładzające), szminek, soli do kąpieli, ma zapobiegać łysieniu, wybiela zęby. Używa się go nawet w strojach, które świecą w ciemności.

Tymczasem państwo Curie już wiedzą, że rad w kontakcie ze skórą jest bardzo niebezpieczny. Piotr na próbę przykłada sobie preparat do ramienia – poparzenie długo nie chce się goić. Od manipulowania probówkami obydwoje mają popękane i poparzone palce. Kto by się jednak przejmował napisanym przez Piotra artyku-łem, w którym przestrzega przed szkodliwym działaniem radu na skórę?
Odkrywcy pierwiastka zauważają wprawdzie oparzenia i fakt, że zwierzęta wystawione na kontakt z radem zdychają, ale nie kojarzą (a może nie chcą kojarzyć?) tego z własnym pogarszającym się stanem zdrowia. Mogę się jeszcze jako tako utrzymać w normalnym stanie o tyle tylko, o ile unikam wszelkiego fizycznego zmęczenia. Żona moja jest w tym samym położeniu – pisze Piotr 16 miesięcy po ceremonii noblowskiej. Maria po urodzeniu drugiej córki, Ewy, chudnie i słabnie, schorowany Piotr odczuwa bóle nóg, pleców, ma zaburzenia równowagi. 

19 kwietnia 1906 r. zacina deszcz. Piotr wychodzi na ruchliwą ulicę. Parasol zasłania mu widok na drogę, słabe nogi nie pozwalają na szybką reakcję. 49-letni naukowiec wpada pod dyliżans i ginie na miejscu. 

Maria zapada się w żałobę. Przejmuje katedrę po mężu i zostaje pierwszą kobietą profesorem na Sorbonie. Nieżyczliwi uderzają w jej najczulszy punkt – podważają odkrycie polonu i radu. Atak zmusza Skłodowską do jeszcze cięższej pracy, musi przecież udowodnić, że ma rację. Musi też uciszyć kierowane do niej niewybredne seksistowskie uwagi. Po trzech latach pracy kobieta naukowiec ustala z niesłychaną dokładnością masę atomową radu: 226,45. Nareszcie uzyskuje też rad w postaci bryłki białego metalu. Nawet najbardziej zaciekły wróg nie może już jej zarzucić, że rad nie istnieje!
Czas mija, myśli o Piotrze się oddalają. Ma 43 lata, gdy w jej życiu pojawia się pięć lat młodszy, wysoki, przystojny i inteligentny mężczyzna, niegdyś student państwa Curie. Zwierza się Marii, że żona go bije, pokazuje ranę na głowie po uderzeniu butelką. Wkrótce Maria zaczyna nosić białe i kolorowe suknie, znajomi jej nie poznają. Mój drogi Paulu, ściskam Cię tak czule, jak tylko potrafię. (...) Postaram się teraz wrócić do swej pracy, chociaż jest to trudne, gdy układ nerwowy jest tak bardzo pobudzony – pisze pani naukowiec w gorącym liście do kochanka... Do tej pory zdradzana Jeanne tolerowała wybryki męża. Ale obecność Skłodowskiej jest dla niej nie do zniesienia. Pewnego dnia zdybie Marię w ciemnej uliczce, grożąc, że ją zabije, jeśli ta 
nie wyniesie się z Paryża. Emocjonalne wydarzenia w życiu osobis-tym zbiegają się z kolejnymi sukcesami w nau
ce: Skłodowska dostaje nominację do drugiej Nagrody Nobla! Paryski światek nie może tego ścierpieć. Jak to możliwe, żeby kobieta, w dodatku rozwiązła, została uhonorowana za samodzielne odkrycia naukowe? Mściwa żona wykrada intymne, śmiałe listy Marii i wysyła do prasy. Ukazują się w brukowcu niemal w przeddzień jej wyjazdu do Szwecji na ceremonię. W okna domu „niszczycielki związków” lecą kamienie. Co znamienne, Paula nikt nie potępia. Tymczasem rusza nagonka na Marię 
i tych, którzy jej sprzyjają. Nie milkną protesty, że kobieta bez czci nie zasługuje na wyróżnienie, a pojawienie się jej przed szwedzką królową wywoła skandal. Nagroda została mi przyznana za odkrycie radu i polonu. Uważam, że nie ma związku pomiędzy moją pracą zawodową a realiami życia prywatnego – odcina się Maria. Wbrew głosom szowinistów ceremonia odbywa się z najwyższymi honorami. Namiętny kochanek Paul ma jednak dość zamieszania i wraca do żony, ignorując podwójną noblistkę. Porzucona badaczka w stanie ciężkim trafia do szpitala: ma niewydolność nerek, ciężką depresję i myśli samobójcze. Podnosi się z tego z trudem, chroniąc się czarnych sukniach.
Wraz z wybuchem i wojny światowej Maria znowu rzuca się w wir pracy, pociągając za sobą wielu ochotników. Tym razem wymyśla mobilne aparaty rentgena zainstalowane w samochodzie. Odkryte 20 lat wcześniej promienie X nadal były bardziej ciekawostką przyrodniczą niż narzędziem medyków – niedługo przed wojną hochsztaplerzy oferowali lornetki teatralne, które 
w cudowny sposób pozwalały oglądać aktorów nago. Curie zatem sama zasiada za kierownicą 
i przez cztery lata zawieruchy jeździ do rannych żołnierzy pomagać w opatrywaniu złamań i postrzałów. Ta dobroczynna działalność oczywiś-cie nie pozostaje obojętna dla jej zdrowia. 

Słabość fizyczną i złe wyniki badań krwi potęgują kolejne, coraz poważniejsze niedyspozycje. Maria słyszy szumy w uszach, prawie traci wzrok z powodu katarakty. Aby ukryć swój brak sprawności przed współpracownikami, próbuje udawać, a przed obcymi i pismakami chroni ją nazwisko Carre, na które rejestruje się do lekarza. Po czterech operacjach na zaćmę w latach 1923–1930 i wszczepieniu soczewki, która nie pozwala na akomodację oka, pisze do swojej młodszej córki Ewy: Przyzwyczaiłam się do chodzenia bez okularów. (...) Najwięcej przeszkadza mi widzenie podwójne: z jego to przyczyny nie poznaję ludzi, którzy się do mnie zbliżają. Co dzień ćwiczę się w czytaniu i pisaniu, dotychczas jednak jest to trudniejsze od chodzenia! Z pewnością będziesz musiała mi dopomóc w redagowaniu artykułu dla Encyklopedii Brytyjskiej. Wkrótce jednak znowu sama prowadzi samochód i wraca do precyzyjnych pomiarów w laboratorium. 

Po 35 latach wdychania „emanacji” radu i czterech latach przy promieniach X Maria Skłodowska-Curie cieszy się życiem do 4 lipca 1934 r. Błyskotliwe geny państwo Curie przekazali swoim potomkom. Ich córka Irene Joliot-Curie była drugą kobietą na świecie, która zdobyła Nagrodę Nobla, a jej dzieci również są uznanymi naukowcami. 



Mam nadzieję, że choć jedna osoba dotrwała do końca ;)

wtorek, 27 grudnia 2011

Rozmowa z Marią Curie

Nie, to bije wszystko. Mój ambitny plan zbadania opinii znajomych, co kojarzy im się z Madame Curie (in progres), maile do ciekawych osób (jutro...), fajerwerki na blogu. Po co to wszystko kiedy można porozmawiać z samą Marią?

Nie nie zwariowałam, właśnie ucinam sobie z nią pogawędkę :)


Maria:
Witaj, jak się nazywasz?

Kasia: Kasia.

Maria:
Miło mi, Kasiu. Z przyjemnością odpowiem na Twoje pytania. Możemy porozmawiać o moich odkryciach, a także o moim życiu.

Kasia:
Porozmawiajmy o Nagrodzie Nobla z fizyki.

Maria:
12 listopada 1903 decyzją Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk Nagroda Nobla w dziedzinie fizyki została przyznana mi, mojemu mężowi i Henriemu Becquerelowi. Nagrodzono nasze badania nad zjawiskiem radioaktywności oraz odkrycie nowych pierwiastków radu i polonu.

Maria:
Po odkryciu radu i polonu, należało wymyślić nazwę, która opisywałaby właściwości nowych pierwiastków. Zaproponowałam słowo "radioaktywność", które wkrótce się przyjęło.

Maria:
26 grudnia 1898 roku moje i Piotra kilkuletnie badania zostały uwieńczone sukcesem - udało się nam wydzielić nową substancję rad. Nasze naukowe odkrycie zostało docenione i przyznano nam Nagrodę Nobla.

Kasia:
Jakie jest zastosowanie radu?

Maria:
Rad jest wykorzystywany w medycynie, powstaje z niego radon, gaz również znajdujący zastosowanie w leczeniu różnorakich schorzeń, w tym chorób tarczycy. Na początku dziewiętnastego wieku terapia radem nosiła nazwę "curieterapia". Dziś radon może pomagać przy przewidywaniu trzęsień ziemi.

Kasia:
Trzesięń Ziemi? W jaki sposób?

Maria:
Wysokie stężenie radonu w glebie lub wodach gruntowych może być oznaką rychłego trzęsienia ziemi. Uważa się, że radon jest uwalniany z ubytków i pęknięć w skorupie ziemskiej przy jej nagłych wstrząsach. Obecnie naukowcy pracują nad urządzeniem, które mogłoby skutecznie badać stężenie radonu na dużych przestrzeniach.

Kasia:
A jakie rad ma zastowanie w medycynie?

Maria:
Radioterapia to leczenie raka i innych chorób za pomocą promieniowania jonizacyjnego. Jego energia uszkadza lub niszczy materiał genetyczny komórek rakowych, zatrzymując ich wzrost. Choć promieniowanie uszkadza też zdrowe komórki, mogą one naprawić się i funkcjonować prawidłowo.

Kasia:
Opowiedz mi o kurieterapii.

Maria:
Coraz powszechniejsze stosowanie radu w medycynie (w leczeniu raka i chorób skóry)  doprowadziło do wyłonienia się nowej gałęzi nauk medycznych. Nazywano ją radoterapią, we Francji zaś terapią Curie, a obecnie nosi nazwę radioterapii.


Kasia:
A co to jest ta cała radioaktywność?

Maria:
Proces rozpadu, podczas którego jądro atomu rozpada się by uformować bardziej stabilne jądro i traci energię, emitując cząstki jonizujące nazywamy radioaktywnością. Energia emitowana podczas tego procesu nazywamy promieniowaniem.


Kasia:
A jakie właściwości ma rad?

Maria:
Rad w czystej formie to srebrzysty i lśniący metal. Wystawiony na wpływ powietrza, czarnieje. Jest też wysoce radioaktywny. Jego liczba atomowa to 88, a masa atomowa wynosi 226. Punkt topnienia radu to 700 stopni Celsjusza, punkt wrzenia to 1737 stopni Celsjusza.


Kasia:
To poopowiadaj mi jeszcze o swoich badaniach.


Maria:
Poświęciłam swoją rozprawę doktorską promieniowaniu uranowemu. Od początku zakładałam, że nie tylko uran emituje promieniowanie. Miałam rację! Razem z Piotrem pracowaliśmy nad oczyszczeniem blendy uranowej w poszukiwaniu substancji odpowiedzialnych za to zjawisko. Po miesiącach prac, wyizolowaliśmy polon i rad.

Kasia:
Czego dotyczyła Twoja praca doktorska?

Maria:
Mój doktorat rozpoczęłam w 1897 roku. Jego przedmiotem było odkryte przez Becquerela promieniowanie uranowe. Doktorat ukończyłam i obroniłam w 1903 roku zostając tym samym pierwszą w Europie kobietą z tytułem doktora nauk ścisłych.

Kasia:
A druga Nagroda Nobla?

Maria:
Po raz drugi laureatką Nagrody Nobla zostałam 10 grudnia 1911 roku. Mój drugi Nobel był tym razem nagrodą indywidualną. Przyznano mi go za rozwój chemii, do czego przyczyniłam się odkryciami polonu i radu oraz zbadaniu metalicznego radu i jego związków chemicznych.

Kasia:
Polon - co to za pierwiastek?

Maria:
Polon to wysoce radioaktywny pierwiastek chemiczny, odkryty przeze mnie i mojego męża w 1898 roku. Jest setki razy bardziej radioaktywny niż uran! Dzięki temu odkryciu, możliwe były też inne, np. energia atomowa.

Kasia:
Jakie polon ma zastosowanie?

Maria:
Polon stosowany jest w satelitach jako źródło ciepła i elektryczności. Znajduje też zastosowanie  jako źródło promieniowania alfa, lub, wraz z berylem, neutronów. Ogólnie rzecz biorąc, polon jest silnie toksyczny. Nie znajduje tylu zastosowań, co rad.

Kasia:
Czy odkrycie radu było Twoim celem końcowym czy miało być "etapem przejściowym"?

Maria:
Odkrycie radu było dopiero początkiem! Otrzymanie radu w postaci metalu zajęło mi aż 4 lata. To pozwoliło ustalić masę atomową radu i zaliczyć go w poczet pierwiastków chemicznych. Gdy w 1914 roku otwarto Instytut Radowy w Paryżu, mogłam kontynuować moje badania w jego laboratoriach. W 1934 roku, moja córka Irena odkryła sztuczną promieniotwórczość.

Kasia:
Instytut Radowy?

Maria:
Jakkolwiek moja wiedza jest bardzo rozległa, tak nie potrafię udzielić Ci informacji na wszystkie pytania. Co powiesz na małą lekcję fizyki?

Kasia:
Chętnie :)

Maria:
Czy wiesz, że fizyka może czasem przypominać czary? Za pomocą zwykłego grzebienia możesz "wygiąć" wodę, płynącą z kranu. Jeśli chcesz, opowiem Ci jak to zrobić.

Kasia:
Chcę!

Maria:
Oto instrukcje do przeprowadzenia eksperymentu: odkręć kran i powoli go zakręcaj aż strumień wody będzie bardzo wąski. Weź plastikowy grzebień (suchy!) i przeczesz nim włosy około 10 razy. Teraz przysuń grzebień do strumienia wody ale nie pozwól, by go dotknął. W rezultacie strumień wody powinien zacząć przechylać się ku grzebieniowi. Chcesz, żebym wyjaśniła Ci na czym to polega?

Kasia:
Tak

Maria:
Przeczesując włosy grzebieniem, drobniutkie cząstki atomów o ujemnym ładunku z Twoich włosów przyczepiły się do grzebienia. Kiedy grzebień został naładowany ujemnymi ładunkami, zaczyna być przyciągany przez dodatnią wartość wody. W podobny sposób działają na siebie niektóre metale i magnesy.

Kasia:
Atomy, atomy... Czym one są?

Maria:
Atom to podstawowy budulec każdej substancji. Każdy atom ma trzy grupy elementów: protony, neutrony i elektrony. Czy chcesz dowiedzieć się więcej?

Kasia:
Oczywiście

Maria:
Protony mają dodatni ładunek elektryczny i znajdują się w jądrze atomu wraz z neutronami, które nie posiadają żadnego ładunku, lecz są tej samej wielkości. Poza jądrem atomu krążą elektrony, naładowane ujemnie.

Kasia:
Urodziłaś się w Warszawie. Opowiedz coś o tym mieście.

Maria:
Warszawa to miejsce, gdzie dorastałam. Dzisiaj miasto wygląda zupełnie inaczej - bardziej nowocześnie. Otworzyłam Ci osobną stronę, gdzie możesz zobaczyć, jak dziś wygląda polska stolica.

Kasia: Jak wyglądało Twoje dzieciństwo?

Maria:
Mam wiele ciepłych wspomnień związanych z rodzeństwem i rodzicami. Pomimo to, moje dzieciństwo nie było łatwe, bo straciłam wówczas dwie ukochane osoby - mamę i siostrę. Poza tym, nauka w czasach rosyjskiej okupacji była źródłem nieustannego stresu i negatywnych emocji.Moja najstarsza siostra Zosia zmarła na tyfus w wieku 14 lat. Miało to miejsce 31 stycznia 1876 roku. Jako dziewięcioletnia wówczas dziewczynka byłam zrozpaczona. Na zawsze zapamiętam, kiedy zostałam zabrana przez ojca do pokoju, w którym Zosia ubrana na biało leżała w trumnie. Wyglądała wówczas przygnębiająco i pięknie jednocześnie. Mama, okrutnie dotknięta stratą córki i chora na gruźlicę, zmarła 9 maja 1878 roku w wieku 42 lat. Nie mogłam zrozumieć dlaczego nie wysłuchano moich modlitw o jej zdrowie. Miałam wtedy tylko 11 lat.

Kasia:
Jak wyglądało życie pod zaborami?

Maria:
W tamtych czasach władze carskie uciskały polski naród. W szkołach lekcje prowadzone były w języku rosyjskim przez wrogich Polsce rosyjskich nauczycieli, którzy traktowali uczniów jak nieprzyjaciół.

W czasie rosyjskiej okupacji nie każdy miał prawo do nauki w Polsce, więc potajemnie chodziłam na zajęcia nazywane Uniwersytetem Latającym. Ta potajemna forma edukacji była przeprowadzana w prywatnych domostwach i zawsze istniało ryzyko aresztowania przez przedstawicieli władzy.

 To bardzo bolesne dla mnie czasy. Przypominam sobie, że w szkole posługiwaliśmy się tylko po rosyjsku i uczyliśmy się o carach - zwyczajnie tego nienawidziłam! Tak bardzo czekałam na wolną Polskę.

Kasia:
Dlatego wyjechałaś z Polski?

Maria:
W czasie zaboru rosyjskiego na terenie Polski szkoły wyższe nie przyjmowały kobiet, więc w 1891 roku wyjechałam do Francji, by moje marzenie o studiach w końcu się spełniło.

 Maria:
Moją pierwszą pracą było udzielanie prywatnych lekcji. Kilka lat później, po ukończeniu studiów, zaczęłam wykładać na Sorbonie i w szkole dla dziewcząt chcących zostać nauczycielkami. Przez całe życie kochałam nie tylko zdobywanie wiedzy ale też dzielenie się nią z innymi.

Kasia:
Sorbona to dość znany uniwestytet.

Maria:
Uniwersytet Sorbona w Paryżu powstał w XIII wieku. Był to jeden z pierwszych uniwersytetów na świecie z najlepszymi profesorami i znakomitą reputacją. W 1906 roku jako pierwsza kobieta we Francji otrzymałam tytuł profesora i etat w tej placówce. Dzisiaj istnieje także Uniwersytet Piotra i Marii Curie w Paryżu.

Maria:
Na Sorbonie spotkałam wielu znakomitych profesorów, których szanowałam za rozległą wiedzę i pasję do nauki. Niech wspomnę tylko Gabriela Lippmanna, Paula Appella czy Henriego Poincare'a.

W 1906 roku, kiedy przejęłam na Sorbonie miejsce po mężu, zostałam pierwszą kobietą we Francji z tytułem profesorskim i stanowiskiem na uniwersytecie. Przez 650 lat żadna kobieta nie prowadziła zajęć na tej uczelni! Mój pierwszy wykład zaczęłam zdaniem, które wypowiedział mój mąż na koniec swojego ostatniego przemówienia.

Kasia:
Nie tęskniłaś za Polską?

Maria:
Zawsze doceniałam i byłam bardzo dumna z moich polskich korzeni. Zostałam wychowana w duchu patriotyzmu i szacunku do ojczyzny. Żyjąc daleko od kraju, nigdy nie przestawałam za nim tęsknić.

Kasia:
Spotykałaś się z emigrantami z Polski?

Maria:
Nie miałam żadnych bliższych znajomych spośród polskich studentów. Niemniej, moje relacje z polską społecznością cechowały się pewną zażyłością. Od czasu do czasu zbieraliśmy się w naszych pokojach, by omówić kwestie narodowe... i poczuć się tak jakoś mniej obco.

Maria:
Mogę również opowiedzieć o początku znajomości z Piotrem.
Pierwszy raz spotkałam Piotra wiosną 1894 roku. Znajomy fizyk z Polski, który podziwiał Piotra, pewnego dnia zaaranżował wieczór, podczas którego poznałam mojego przyszłego męża.

Kasia:
Jakie wrażenie wywarł na Tobie Piotr Curie?

Maria:
Wydawał mi się bardzo młody, mimo że miał wówczas 35 lat. Zauroczyła mnie jego otwartość i pewność siebie. Jego mowa, wolna, ale rozważna, prostolinijność i jego uśmiech utwierdziły mnie w przekonaniu, że to musi być ten.

Kasia:
Dlaczego wybrałaś Piotra?

Maria:
W czerwcu podczas jednego z naszych spotkań Piotr zapytał mnie czy chciałabym dzielić z nim życie i poświęcić się nauce. Nie od razu się zgodziłam...

Kiedy wróciłam z wakacji w Polsce spotkałam Piotra ponownie, pierwszy raz od czasu jego oświadczyn. Nasza praca bardzo nas zbliżyła - tak bardzo, że uznaliśmy w końcu, iż nie możemy bez siebie żyć. Zaplanowaliśmy więc ślub w lipcu 1895 roku.

Piotra poślubiłam 26 czerwca 1895 roku w Sceaux niedaleko Paryża. Mieliśmy skromny ślub cywilny, w kręgu rodziny i najbliższych znajomych. Cieszyliśmy się, że możemy być razem.

Kasia:
Czy Piotr był dobrym mężem?

Maria:
Piotr był bardzo dobrym mężem, lepszym niż można było przypuszczać na początku naszego związku. Był miły, cierpliwy, pomocny, skromny i oczywiście inteligentny. Razem pracowaliśmy, razem spędzaliśmy czas wolny i razem mieszkaliśmy - tworzyliśmy naprawdę udany związek. I nigdy się nie pokłóciliśmy!

Kasia:
Czy Piotr był Twoją pierwszą miłością?

Maria:
Moją pierwszą miłością był Kazimierz Żórawski. Zakochaliśmy się w sobie, gdy pracowałam jako guwernantka w domu jego rodziców. Nawet mi się oświadczył, ale nie wzięliśmy ślubu. Wiesz dlaczego?

Kasia:
Nie?

Maria:
Jego rodzice sprzeciwili się naszemu uczuciu. Nie chcieli, żeby ich syn wiązał się z osobą o niższym statusie społecznym... Kazimierz pogodził się z ich decyzją. To było dla mnie trudne. Wiesz, co sprawiło, że nigdy już nie żałowałam naszego rozstania?

Kasia:???

Maria:
Smutek po zawodzie, jaki mnie spotkał ze strony Kazimierza, nie trwał długo. Gdybym wówczas za niego wyszła, nigdy nie poznałabym Piotra - miłości mego życia.


Kasia:
A Twoje córki? Czy były podobne do Ciebie?

Maria:
Miałam szczęście być matką dwóch cudownych córek: Ireny i Ewy. Obie nazywały mnie "Me", co jest skrótem od francuskiego słowa matka - mere.

Moja starsza córka Irena przypominała swojego ojca, także inteligencją. Niejeden mógł zauważyć, że była stanowcza i że w przyszłości polubi naukę.

Moja młodsza córka Ewa była bardzo bystra. Od wczesnych lat błyszczała inteligencją i zdolnościami muzycznymi. Była pianistką, dziennikarką i pisarką.

Kasia:
Czyli odziedziczyła zdolności po Twojej Mamie?

Maria:
Mama Bronisława miała wyjątkową osobowość. Była prawdziwą intelektualistką z wielkim sercem i dużym poczuciem obowiązku. Poza tym prowadziła jedną z najlepszych prywatnych szkół dla dziewcząt w Warszawie; była też pianistką i piosenkarką.

Kasia:
Irena również była naukowcem, prawda?

Maria:
W 1925 roku Jean Frederic Joliot został moim asystentem w Instytucie Radowym w Paryżu. Tam poznał moją córkę Irenę i z marszu się w niej zakochał. Rok później wzięli ślub i zmienili swoje nazwiska na Joliot-Curie.

W 1935 roku moja córka Irena wspólnie z swoim mężem otrzymała Nagrodę Nobla w dziedzinie chemii za odkrycie sztucznej promieniotwórczości. Do tej pory pamiętam jak wielkie zadowolenie odczuwałam, kiedy moja córka i mój zięć pokazali mi pierwszy sztucznie otrzymany pierwiastek promieniotwórczy.

Kasia:
Czym jest sztuczna promieniotwórczość?

Maria:
Sztuczna promieniotwórczość to promieniotwórczość wywołana u nieradioaktywnych substancji przez ich napromieniowywanie lub ich "bombardowanie" ciężkimi cząstkami np. protonami czy cząstkami alfa.


Kasia: Twoje wnuki również zajmują się nauką?

Maria:
Helenka była moją pierwszą wnuczką. Urodziła się w 1927 roku. Po latach została fizykiem jądrowym. W 1932 roku urodził się jej brat, a mój wnuk, Piotr. Oboje byli dziećmi mojej starszej córki Ireny.

Kasia:
Ty również miałaś talent pisarski - napisałaś biografię Piotra Curie.

Maria:
Nie bez pewnych obaw podjęłam się napisania biografii mojego męża. Dodałam do niej również rozdział z moją własną autobiografią. Książkę opublikowano w 1924 roku. Stworzyłam również kompendium poświęcone radioaktywności, które było podsumowaniem ówczesnej wiedzy na ten temat.

Kasia:
Jak zginął Twój mąż?

Maria:
Gdy Piotr wyszedł ze zjazdu profesorów Wydziałów Nauki i przechodził przez ulicę Dauphine wjechała w niego dorożka, a on sam dostał się pod jej koła. Wstrząs mózgu spowodował u niego natychmiastową śmierć. Po śmierci męża nie sądziłam, że będę w stanie poradzić sobie sama. Pamiętałam jednak, że Piotr zawsze mówił, iż powinnam kontynuować to, co robiłam, nawet bez niego.


Kasia:
Wraz z mężem pracowaliście z Paulem Langevinem.

Maria:
Paul Langevin był jednym z bystrzejszych uczniów mojego męża. Znałam Paula dobrze i wiedziałam, że jest nieszczęśliwy w małżeństwie z kobietą, która nie dzieli jego pasji do nauki. To, że ja ją dzieliłam, okazało się wystarczającym powodem dla niektórych, by oskarżyć nas o romans...

Kasia:
Romans?!

Maria:
Wbrew plotkom, które swego czasu zagroziły mojej reputacji, nigdy nie miałam romansu.

Kasia:
Mimo wszystko wybuchł skandal. Polka i szanujący się żonaty Francuz, ojciec czwórki dzieci. Jaka była jego reakcja?


Maria:
To własnie Jeanne, żona Paula Langevina, opublikowała w brukowcach moją prywatną korespondencję z Paulem. Moja prywatna korespondencja z Paulem miała bardzo intymny charakter. Moment, w którym została opublikowana przez żonę Paula, był dla mnie bardzo trudny. Choć w listach nie było nic niestosownego, sporo osób i tak uznało je za dowód zdrady. To wywołało wielki skandal, który mógł zaważyć na mojej dalszej karierze.
Langevin wykazał się niezwykłym wsparciem. Stanął w obronie mojego imienia i wyzwał na pojedynek dziennikarza, który opublikował moją prywatną korespondencję. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Jedynie nasza duma doznała uszczerbku.


Kasia:
Uszczerbku na pewno doznało również Twoje zdrowie. Przecież promieniotwórczość jest szkodliwa!

Maria:
Bardzo często ja i Piotr zmagaliśmy się z dotkliwymi poparzeniami skóry, które nie chciały się goić przez długi czas. Jednak w obliczu pracy, która była do zrobienia, zapominaliśmy o bólu i niestrudzenie kontynuowaliśmy nasze badania nad naturą promieniowania i pierwiastków promieniotwórczych.


Kasia:
Nie bałaś się radioaktywności?

Maria:
Niczego w życiu nie należy się bać. Oboje wraz z mężem byliśmy tak pochłonięci naszymi badaniami, że ignorowaliśmy nasze zdrowie czy złe warunki pracy. Liczyło się to co było przed nami, to co mieliśmy do zrobienia. Poza tym, w tamtych czasach nie wiedzieliśmy jeszcze, że praca z substancjami radioaktywnymi wymaga specjalnych środków ostrożności.


Kasia:
Jak wyglądało Twoje laboratorium?

Maria:
Nasze laboratorium mieściło się w opuszczonej szopie, która niegdyś służyła studentom medycyny do praktykowania sekcji zwłok. Mogliśmy to zrobić dzięki uprzejmości władz wyższej szkoły École Supérieure de Physique et de Chimie Industrielles de la Ville de Paris, gdzie Piotr pracował.

Maria:
Mogliśmy pomarzyć o profesjonalnym sprzęcie laboratoryjnym, używanym przez chemików. Mielismy tylko stare sosnowe stoły, piece i palniki gazowe.


Kasia:
Wiele podróżowałaś. Jak wspominasz swoje wizyty w Polsce i na świecie?

Maria:
Moja ostatnia wizyta w Polsce miała miejsce w 1932 roku. Pojechałam do ojczyzny z okazji otwarcia Instytutu Radowego w Warszawie. Pamiętam, że wybrałam się wtedy na samotny spacer brzegiem Wisły...

Miałam okazję wybrać się do Stanów. Może opowiem Ci o tym?

Kasia:
Tak.

Maria:
Wybrałam się w podróż do Stanów Zjednoczonych Ameryki, by odebrać gram radu sprezentowany przez amerykańskie kobiety. Ciekawi Cię, kto wręczył mi ten niezwykle cenny podarunek?

Kasia:
Bardzo!

Maria:
Prezent w postaci grama radu wręczył mi sam Pan Harding, prezydent Stanów Zjednoczonych. Było to niezwykłe wydarzenie ale i tak w pamięci bardziej zapadły mi Wodospad Niagara i Wielki Kanion! Oprócz tego, wielkie wrażenie zrobiły na mnie amerykańskie laboratoria, tak profesjonalnie wyposażone. Badania naukowe były tam znacznie lepiej finansowane niż w Europie.

Kasia: Wow!

Maria:
W rzeczy samej, całkiem nieźle!

Kasia: Byłaś w Genewie? Jakie inne miasta w Europie odwiedziłaś?

Maria:
Genewa! Już prawie mieliśmy się tam przeprowadzić, kiedy Piotr otrzymał propozycję pracy na Uniwersytecie Genewskim. Zdecydowaliśmy jednak, że zostaniemy w Paryżu.

Bruksela zawsze przypomina mi o Kongresach Solvaya, które miały tam miejsce w 1911 i 1927 roku. Byłam jedyną kobietą biorącą udział w pierwszym kongresie!

Byłam dwa razy w Sztokholmie. Obie okazje były związane z przyznaniem mi Nagrody Nobla. Za pierwszym razem towarzyszył mi Piotr a za drugim moja starsza siostra Bronia i córka Irena. Ceremonia wręczenia nagród była niezwykle podniosła, cieszę się, że nie byłam tam sama.

Kasia:
Odwiedziłaś również Londyn.

Maria:
Moja pierwsza wizyta w Anglii miała miejsce w 1903 roku, kiedy mój mąż i ja pojechaliśmy do Londynu na zaproszenie Royal Institution. Później odwiedziłam Birmingham, gdzie nadano mi tytuł Honoris Causa. Kilka lat później spędziłam wspaniałe wakacje na angielskim wybrzeżu z moją przyjaciółką, Herthą Ayrton.

Paryż stał się moim nowym domem, kiedy opuściłam Warszawę. To w tym mieście odkryłam polon i rad, poznałam męża i to własnie tam urodziły się i wychowały moje córki.

Kasia:
Jak spędzałaś wolny czas?

Maria:
Moim hobby było spacerowanie i jazda na rowerze, zarówno w okolicach Paryża, nad morzem, jak i w górach. Razem z Piotrem przemierzaliśmy region Cevennes, a także tereny nadmorskie Francji czy rozległe połacie leśne.

Kasia:
A znajomi?

Maria:
Przyjaźń miała wielki wpływ na nasze życie. Razem z Piotrem spotykaliśmy się z grupką znajomych, podzielających naszą pasję do nauki. Oprócz tego utrzymywaliśmy kontakty z osobami poznanymi za młodu.


Kasia:
Poznałaś Alberta Einsteina? Żyliście w tych samych czasach.

Maria:
Einstein był wielkim fizykiem i teoretykiem, ale oprócz tego, był także moim przyjacielem.

Maria:
Pewnie Cię zaskoczę, ale potrafię prowadzić samochód. Nauczyłam się tego w czasie Pierwszej Wojny Światowej, gdy nie było zbyt wielu kierowców, a potrzebowałam ich do prowadzenia samochodów do badań rentgenowskich. Jestem bardzo dumna z tej umiejętności.

Pierwszego sierpnia 1914 roku Niemcy wypowiedziały wojnę Francji. Mężczyźni z laboratorium i studenci zostali od razu zmobilizowani, więc zostałam sama z mechanikiem, który nie mógł wstąpić do armii z powodu stanu zdrowia. Zdecydowałam się pomóc, organizując mobilny serwis radiologiczny dla rannych żołnierzy.

 Kiedy wybuchła wojna poprosiłam bogatych ludzi, aby przeznaczyli swoje samochody do pomocy rannym. Udało mi się stworzyć flotę 20 mobilnych rentgenów, które żołnierze nazywali "małymi Curie".

Kasia:
Co sądzisz o kobietach naukowcach?

Maria:
Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak wiele kobiet teraz zajmuje się nauką. Możliwości i chęci prowadzą do spektakularnych efektów!


Kasia:
Popierałaś sufrażystki?

Maria:
Doceniam kobiety i ich odważnie wybory życiowe. Czekam na dzień, w którym nikogo nie będą dziwić równe prawa kobiet i mężczyzn w kwestii głosowania czy edukacji. Moja dobra znajoma, Hertha Ayrton, była zaangażowana w ruch sufrażystek. Osobiście popierałam ich ideały mniej publicznie - prowadząc tryb życia zgodny z przekonaniami o równości kobiet. Ze względu na moją trudną młodość w okupowanej Polsce, zawsze byłam wyczulona na punkcie praw człowieka, zwłaszcza praw kobiet. Wbrew swojej niechęci do występowania na scenie politycznej, w 1922 roku przyłączyłam się do Międzynarodowej Komisji Współpracy Intelektualnej Ligi Narodów - odpowiednika dzisiejszego UNESCO.

Kasia:
Jakie są Twoje największe osiągnięcia?

Maria:
Byłam pierwszą kobietą, która podjęła studia naukowe na Sorbonie w Paryżu, pierwszą kobietą w Europie, która otrzymała tytuł doktorski, pierwszą w historii, która dostała Nagrodę Nobla (dwa razy!) i pierwszą kobietą, którą pochowano w paryskim Panteonie.

Maria:
Otrzymałam tytuł doktora honoris causa wielu uczelni: Uniwersytetu w Edynburgu, Uniwersytetu Genewskiego, Uniwersytetu i Politechniki Lwowskiej, Politechniki Warszawskiej, Uniwersytetu w Birmingham, Uniwersytetu Filadelfijskiego, Uniwersytetu w Pittsburghu oraz Uniwersytetu Columbia.

Maria:
Czy chcesz wiedzieć dlaczego moja kariera naukowa może być w pewien sposób uznana za wyjątkową?

Kasia:
Tak!

Maria:
Byłam pierwszą kobietą w historii, która zdała egzaminy wstępne z fizyki i matematyki na Sorbonę. Byłam też pierwszą kobietą we Francji, której nadano tytuł profesora i pozwolono wykładać na Sorbonie. Co więcej, byłam też pierwszą kobietą naukowcem nagrodzonym nie jedną lecz dwiema Nagrodami Nobla w dwóch różnych dziedzinach... A także noblistką, matką noblistki.

Maria:
Zmarłam w 1934 roku w wieku 67 lat. Przyczyną śmierci była białaczka wywołana najprawdopodobniej dużymi dawkami promieniowania, z którymi miałam do czynienia podczas służby w moim serwisie radiologicznym w trakcie wojny. Tuż po śmierci, w 1934 roku, zostałam pochowana na cmentarzu w Sceaux obok mojego męża w grobowcu jego rodziny. W 1995 roku moje zwłoki zostały przeniesione do francuskiego Panteonu. Zostałam wtedy pierwszą kobietą, którą spotkało pośmiertne wyróżnienie do tej pory zarezerwowane tylko dla wybitnych mężczyzn we Francji.


Kasia:
Dlaczego wybrałaś naukę?

Maria:
Kiedy byłam małą dziewczynką miałam bardzo szerokie zainteresowania. Nauki ścisłe, socjologia czy literatura - wszystkie pragnęłam zgłębiać. W końcu jednak zdecydowałam poświęcić swoją uwagę matematyce i fizyce.
Nauka to bezkresna droga ku nieznanemu, więc czasami przeprowadzenie niebezpiecznych eksperymentów jest nieuniknione. Całe szczęście, że nie wszystkie z nich są aż tak ryzykowne.

Nauka to pasja, misja i odpowiedzialność. Nauka znaczy przygodę z odkrywaniem tajemnic natury. Nigdy nie żałowałam drogi, którą wybrałam.


Kasia:
Jakie znaczenie mają Twoje odkrycia?

Maria:
Odkrycie radu i promieniowania było kamieniem milowym dla nauki! Rad był pierwszym, choć niedoskonałym, lekarstwem na raka. Natomiast odkrycie promieniotwórczości doprowadziło nas do ery energii atomowej, będącej dziś jednym z głównych źródeł energii na świecie.

Kasia:
Dziękuję za rozmowę!

Maria:
Cała przyjemność po mojej stronie.






 A jak to możliwe? Nie mam zapędów do wywoływania duchów, ale rozmowa była możliwa dzięki technice. Nowoczesna technologia przetwarzania języka naturalnego przyczyniła się do ożywienia w wirtualnym świecie postaci Marii Skłodowskiej-Curie.

W związku z uroczystościami poświęconymi dwukrotnej laureatce Nagrody Nobla trójmiejski Niepubliczny Instytut Badawczy Fido Intelligence- stworzył postać Wirtualnej Marii Skłodowskiej-Curie. Aby z nią porozmawiać wystarczy udać się na specjalnie stworzoną w tym celu stronę internetową umieszczoną pod adresem: www.mariasklodowska.pl. Na tej witrynie każdy może porozmawiać z naszą Noblistką zarówno po polsku jak i po angielsku.  Gorąco polecam!!!

Dodatkowe informacje zaczerpnęłam z biografii uczonej napisanej przez jej córkę Ewę Curie, pt.: Maria Curie.